Czyścibutów (czy ktoś pamięta jeszcze takie słowo?) spotykałem tu i ówdzie, ale nigdy nie dałem butów do czyszczenia. Nie było sensu, albo chodziliśmy w sandałach, których czyścić się nie da, albo w butach górskich. Pokryte były zamszem, do pielęgnacji którego nie używa się zwykłych past. Chociaż kto wie, może trzeba było dać czyścibutowi szansę i by mnie czymś zaskoczył?
Tak czy inaczej – będąc w Peru, oszczędzaliśmy i unikaliśmy niepotrzebnych wydatków. Choć z drugiej strony byłbym pewnie jedną z niewielu osób, które mogłyby się pochwalić korzystaniem z takiej usługi. A może się mylę?