Mikro i makro

W górach obowiązuje inna skala. W pionie liczy się odległości w tysiącach metrów, czego nie doświadczymy na nizinach. Odległości też są inne, bo przebycie w poziomie kilometra może oznaczać wielki mozół (czasem nawet trwający dni czy tygodnie). Jednocześnie w miejscu, gdzie kamień (jak go widzimy z oddali) z bliska okazuje się bryłą skalną wielkości bloku mieszkalnego, roślinność schodzi do skali mikro. Nic dziwnego, w przyczajeniu łatwiej jest przerwać huraganowe wiatry czy opady śniegu.

W drodze do Nevado Mismi spotykaliśmy takie maleństwa – drzew nie było.

Lubie!
0

Przez góry

Zdjęć podobnych do tego kilka już było. Wszystkie pochodzą z tej samej podróży autobusem prze góry Laosu. Konkretnie podróż była z punktu A do B, ale że droga wiodła przez tereny górzyste, to podróż była przez góry. Widoki piękne, za to robienie zdjęć z trzęsącego się niemiłosiernie autobusu – bardzo trudne. Ja zrobiłem ich trochę, Gosia trochę.

Lubie!
0

Dolina guanako

Nasze wejście na Aconcaguę było satysfakcjonujące. Powodów było kilka. Pierwszym było to, że pół roku wcześniej nie udało się zdobyć Piku Lenina. A tu poszło w zasadzie gładko. W zasadzie, bo oczywiście łatwo nie było i po drodze zdarzyło się kilka przygód.

Jedną z nich było… pomylenie drogi. W okolice Aconcagui dociera się np. autobusem, ale do bazy jest kawał drogi. Idzie się przez góry dwa czy trzy dni. Po drodze spotyka się ludzi, ale właśnie spotyka, mija, nocuje się w tym samym miejscu. Tłoku w każdym bądź razie nie ma. I kiedy należało skręcić w lewo, my poszliśmy potokiem prosto. Mieliśmy GPS i na nim góra jakoś tam się zbliżała, więc było ok.

Potem był nocleg i pogorszenie pogody rano. Wtedy skręciliśmy, ale ścieżka robiła się coraz gorsza i gorsza, aż w końcu po naradzie i analizie, doszliśmy do wniosku, że jesteśmy nie tam, gdzie trzeba. Zawróciliśmy i już po 1,5 dnia skręciliśmy tym razem we właściwym miejscu.

Potem przeczytałem, że szliśmy alternatywną drogą, której nie obejmowało nasze zezwolenie (nasze było tańsze). Droga wiodła przez Dolinę Guanako i udało nam się te zwierzęta zobaczyć. Biegały po okolicznych zboczach, najwyraźniej zainteresowane niecodziennymi gośćmi. Co prawda do zamiast trzech dni szliśmy siedem, ale było warto.

Lubie!
0

Muztaghata w chmurach


Muztaghata, jaką ją widzieliśmy pierwszego dnia. Trochę chmur, trochę słońca i wielka góra. Z tej strony ma łagodne stoki, ale z drugiej są urwiste ściany. My oczywiście wybraliśmy wariant łatwiejszy.

Lubie!
0

Prostota

Szczyt Awicenny (zwany przez wszystkich Pikiem Lenina) to było nasze pierwsze spotkanie z tak wysokimi górami. Zanim ujrzeliśmy powyższy widok, była podróż, która sama z siebie była bardzo ciekawa.

Najpierw była podróż do naszej wschodniej granicy (pociągiem), potem tym samym środkiem transportu przejechaliśmy na Białoruś, tam kupiliśmy bilety kolejowe do Moskwy. Z rosyjskiej stolicy polecieliśmy do Biszkeku. Przespaliśmy się pod gołym niebem niedaleko lotniska (lądowanie było w nocy), a rano autobusem dojechaliśmy do centrum kirgiskiej stolicy. Kolejny etap to samochodowa podróż do Oszu, gdzie po krótkich poszukiwaniach załapaliśmy się na samochód jadący pod pik Lenina.

Cebulowa polana jest rozległa, a ten obóz był rozbity u jej wlotu, dość daleko od namiotów indywidualnych wspinaczy, więc widziałem go na początku. Co charakterystyczne, niebieskie pałatki pokryte są popularnymi w krajach byłego Sojuzu plandekami. Zachodnie (z pochodzenia czy typu) namioty to cienki materiał, który daje szczelność dzięki wykorzystaniu zjawiska napięcia powierzchniowego wody (gdy dotknąć od środka, zaczyna przeciekać). Radziecka myśl techniczna to prostota – wodoszczelne jest to, co nie przepuszcza wody i basta.

Lubie!
0

Ściana

W górach wszystko co północne ma większą moc. Wiadomo, od południa, wschodu czy zachodu świeci słońce, a od północy nie. Wyjątkiem są góry na drugiej półkuli, gdzie słońce wstaje na wschodzie, wędruje na północ i chowa się na zachodzie. Dlatego to południowa ściana Aconcagui ma moc.

My oczywiście się nią nie wspinaliśmy, ale ze szczytu była doskonale widoczna i robiła wrażenie. Była to dodatkowa nagroda za wejście na wierzchołek, bo widoki z góry (jeśli są), to taka wisienka na torcie, którym jest satysfakcja z pokonania samego siebie, zwycięstwa w zmaganiach z pogodą, wysokością i zmęczeniem. Bez wisienki tort też smakuje, ale z nią bardziej.

Nie trzeba zapominać, że choć wisienka jest na górze, tort czeka na dole. W naszym przypadku wejście okazało się (jak na tamte warunki) relatywnie nie aż takie trudne. Ale żeby odebrać nagrodę, musieliśmy sporo dać z siebie podczas zejścia. Udało się i pozostały: satysfakcja, zdjęcia i jakiś kamyk, który podczas przeprowadzki gdzieś został wetknięty. Ale jeszcze się znajdzie.

Lubie!
0

Skąpane w słońcu

Machu Picchu

Jak już pisałem, Machu Picchu powitało nas skąpane we mgle i deszczu. W zwiedzaniu jakoś to szczególnie nie przeszkadzało (byliśmy przygotowani na wilgoć, a zimno nie było). Owszem mgła utrudniała obejrzenie miasta w całości, ale i też dodawała uroku. W końcu jednak opary się rozpierzchły, a w pokrywie chmur zaczęły pojawiać najpierw szpary, potem wyrwy.

Jednak zanim słońce mogło dotrzeć do nas bez przeszkód, po prostu oświetlało ruiny nieco mdłym, ale jednak blaskiem. Blask zanikał, intensywniał, ale w końcu zaczęły pojawiać się momenty, że osłona z chmur przepuszczała promienie słoneczne bez przeszkód. I właśnie jedną z takich chwil utrwaliłem na dzisiejszym zdjęciu.

Lubie!
1

Laguna z daleka

Laguna Colorada

Pisałem już o noclegu przy Lagunie Coloradzie, który nie doszedł do skutku. Wtedy załączyłem zdjęcie zrobione z bliska, dziś prezentuję szerszy widok. Widać czerwoną wodę (kolor pochodzi od żyjących w słonej wodzie alg) oraz białe wyspy złożone z boraksu. Białe kropki to flamingi, a jezioro położone wyżej niż szczyty Alp (tylko Mont Blanc wystawałby ponad powierzchnię Laguny Colorady) otoczone jest górami.

Lubie!
0

Alternatywna droga

Droga do Machu Picchu

Parę razy wspominałem o tym, że lubimy schodzić z utartych szlaków. Tak zrobiliśmy także, odwiedzając Machu Picchu. Tradycyjna droga wiedzie przez jakąś firmę turystyczną, która sprzeda nam trekking po dżungli, noszący nazwę „Inca trails”. Nie brałem w nim udziału, ale wiem, że w skrócie polega na tym, że maszeruje się w kierunku najsłynniejszych peruwiańskich ruin przez dżunglę, odwiedzając po drodze różne pozostałości inkaskie. Nie wątpię, że taka wycieczka daje dużo satysfakcji, ale nas na nią nie za bardzo było stać.

Trzeba tu wspomnieć, że do Aguas Calientes (miasteczka u podnóża Machu Picchu) nie da się dotrzeć środkami komunikacji publicznej. Jest kolejka dla turystów, ale też bardzo droga. Szperając w przewodniku, znalazłem jednak opis innej trasy – da się iść po starych torach kolejowych.

Najpierw był więc autobus, potem ciężarówka, a dalej mieliśmy iść. Okazało się jedna, że powódĹş zerwała most, a na drugą stronę rzeki da się przedostać tylko w wagoniku zawieszonym na linie. Mieścił jedną osobę, która była ładunkiem i napędem, bo musiała przedostać się na druga stronę, ciągnąc linę. Dalej było standardowo. Szliśmy, szliśmy, aż zrobiło się ciemno. Drugiego dnia kontynuowaliśmy masz, złapaliśmy drezynę (tory miały być nieużywane!) i dotarliśmy na miejsce.

Lubie!
0

Z planem i bez planu

Nevado Mismi

Są osoby, które planują podróż od A do Z i trzymają się potem ściśle planu. Są też tacy, którzy idą na żywioł. Ja należę chyba do najliczniejszej grupy – uważam, że należy podróż przemyśleć, znaleźć miejsca, które chce się zobaczyć, ale nie należy być niewolnikiem planu.

Przed wyjazdem w naszą podróż przeczytałem książkę „Z biegiem Amazonki” i poczytałem trochę o źródłach największej rzeki świata. Ale samą wycieczkę na Nevado Misim przygotowałem słabo. Czytałem o jakichś miejsca, przez które się idzie, odczytałem z jakichś map ich współrzędne i wprowadziłem do odbiornika GPS. Potem okazało się, że idziemy inaczej, ale twardo szliśmy.

Nasza wytrwałość została nagrodzona i po trzech dniach wędrówki rozbiliśmy obozowisko u stóp góry, z której wypływa Amazonka. Pierwszego dnia odwiedziliśmy źródła Amazonki, a drugiego weszliśmy na szczyt. Kolejnego ranka zostało zrobione powyższe zdjęcie.

Lubie!
0