Tylko droga

Kiedyś Marek Kamiński powiedział, że celem jest droga. W tym twierdzeniu coś jest, bo jeśli do czegoś się dąży powoli, mozolnie, to ta droga rzeczywiście trwa i jest wartością samą w sobie. Jeśli coś przychodzi łatwo, drogi nie ma, a to, co jest na końcu, ma mniejszą wartość. Przykład? Wejdźmy na górę o własnych siłach, w pocie, chłodzie, z bólem mięśni, głowy, otarciami itp. Ale satysfakcja będzie. Jeśli nas tam wwiozą helikopterem, owszem – widoki, powietrze, wiatr we włosach, selfie. Ale ślad, jaki w nas zostawi to wydarzenie, szybko się ulotni.

Będąc w Wang Wiengu, odwiedziliśmy niedalekie jaskinie. Jednak nie pokażę dziś jaskini, a – zgodnie z powyższym wywodem – zdjęcie zrobione po drodze. Nie była tak satysfakcjonująca, ale i tak pamiętam z niej chyba więcej niż z oglądanych potem jaskiń.

Lubie!
0

Cztery z tysiąca

Cztery figurki widać w miarę ostro na zdjęciu. A czy w jaskini jest ich tysiąc? Nie wiem, ale jest ich mnóstwo – leżą, stoją, siedzą (większość), zwykle małe, trochę dużych. Jaskinia jest warta zwiedzenia, bo raz, że figurki są ciekawe, dwa, że okolica ładna. Trochę typowa, bo w Laosie sporo jest miejsc pagórkowatych czy wręcz górzystych, ale nadal ma to swój urok.

Lubie!
0

Kwiatki dla Buddy

Jaskinia 1000 buddów

Na tym zdjęciu podobał mi się kontrast – szarobure posągi Buddy (lekko tylko złote) i kolorowe kwiatki. Kiedyś szarobure zamieniłem na czarno-białe, tylko kwiatkom zostawiłem kolory. Wrzuciłem do oceny do jakiegoś serwisu dla fotografów i zostałem skrytykowany. No cóż – tak to czasem bywa…

Lubie!
0

Szczeliny

Szczelina

Gdy próbowaliśmy wejść na Pik Lenina, niedaleko pierwszego obozu znaleźliśmy jaskinię lodową. W lodowcu wymyła ją za pewne woda z topniejącego śniegu. Jaskinia nie była duża, ale można było w niej prawie się wyprostować. Był z nami znajomy Rosjanin, Ilja. Opowiadał nam krótko potem lub przedtem, że zszedł z drogi, która prowadziła przez płaski lodowiec w kierunku obozu II, i odkrył, że pod idącymi ludźmi była wielka pustka – gigantyczna jaskinia.

Podziałało to na moją wyobraźnię i zawsze miałem ochotę pozwiedzać wnętrze lodowca. Gdy wchodziliśmy na Muztaghatę, miałem ochotę opuścić się do jakiejś szczeliny i zwiedzić jej wnętrze. Miałem jednak stracha, bo bo stanowisko zjazdowe założone z czekana w śniegu nie jest pewne i mógłbym spaść. Ostatecznie zrezygnowałem i ograniczyłem się do oglądania różnych pęknięć lodu. Powyżej jedno z nich.

Lubie!
0

Pod ziemią

Jaskinia niedaleko Vang Viengu

Jaskinie zawsze mnie pociągały – w sensie fotograficznym. Wydają się tajemnicze, często mają przedziwne kształty, zawierają fantastyczne formy, światło potrafi w nich działać cuda. W praktyce jednak nie jest tak dobrze. Bo kto ma możliwość być w jaskini sam? Poza grotołazami nieliczne osoby. W jaskini prawie nie ma światła i by wydobyć jej piękno, najpierw trzeba ją oświetlić.

Jedynym wyjątkiem jest lub może być wejście do jaskini. Tak było i w tym przypadku. Ĺšwiatło dochodzące z zewnątrz pozwoliło utrwalić wnętrze jaskini bez większego wysiłku, a człowiek widoczny po prawej stronie daje wyobrażenie o skali tego co widać. Bez niego trudno określić, czy od sufitu do podłogi jest metry czy pięćdziesiąt.

Lubie!
0

Jaskinie

Jaskinia obok Vang VienguDo Wang Wiengu ciągną tłumy. Najmniej przyciągają je jaskinie, których w okolicy pełno. Dostaliśmy gdzieś ręcznie rysowaną mapę (konkretnie: ksero), w hotelu pożyczyliśmy rowery i pojechaliśmy.

Niektóre jaskinie można zwiedzać samemu. Większość turystów nie ma latarek, więc nie zapuszcza się zbyt głęboko. My mieliśmy i chyba w takiej pieczarze powstało powyższe zdjęcie.

Inną jaskinie zwiedzaliśmy z „przewodnikiem” – mieszkał w pobliżu wejścia i za „co łaska” oprowadzał. Musiały to być znaczące kwoty, bo tak sobie by nie mieszkał na odludziu. Zwiedzanie zakończyliśmy dość szybko, bo już ściemniało się.

Do hotelu wracaliśmy po ciemku, ale jakoś się udało. Tego dnia czekały nas jeszcze negocjacje handlowe. Zakończyły się sukcesem i kolejnego ranka kontynuowaliśmy podróż po Laosie na kajakach, spływając w kierunku Wientianu.

Plecaki jechały samochodem.

Lubie!
0

Mnogość Buddów

Wielu BuddówPosągi Buddy można znaleźć nie tylko na zapleczu świątyni, ale – jeśli chodzi o Laos – przede wszystkim w Pak Ou, w Jaskini Tysiąca Buddów. Ja tak zapamiętałem nazwę, ale już nie jestem pewny, czy taka ona jest.

Wybierając tam, warto zaopatrzyć się w statyw, bo jest tam dość ciemno. Posągów i posążków Buddy jest tam rzeczywiście mnóstwo i to najróżniejszych. Jaskinia jak to jaskinia – ciemno tam, więc oferuje fajne kontrasty i jeśli ktoś się do tego przyłoży, można zrobić ciekawe zdjęcia. Sporo figurek jest malutkich i pewnie duży statyw nie zawsze się sprawdzi. Ja miałem tam Velbona, chyba CX-460. Waży na tyle niewiele, że można go zabrać nawet w góry, jest dość wysoki, wytrzymały. Przeżył za mną sporo i dopiero w Malezji odmówił posłuszeństwa (pod koniec wakacji). Zostawiłem go tam i jeszcze przed wyjazdem z hotelu uczynny człowiek przyniósł mi go (że może zapomniałem). Ale nie, ja go z premedytacją porzuciłem. Po powrocie do Polski kupiłem taki sam.

Lubie!
0