Koniec deszczu

Świątynia Kek Lok Si

Świątynia Kek Lok Si już była, raz w słońcu w miarę z bliska, raz z daleka w deszczu. Dziś jeszcze jedno zdjęcie z pierwszej próby dotarcia do niej. Deszcz się już kończył.

Lubie!
0

Po co te zdjęcia

Dachówki w chińskiej świątyni

Ostatnio przeczytałem opinię Susan Sontag (wyrażoną w 1977 roku), że fotografią na wakacjach zajmują się głównie nacje zapracowane, dla których robienie zdjęć jest formą zagłuszania poczucia obijania się – skoro choć robię zdjęcia, to jednak nie jestem próżniakiem.

Artykuł, w którym to napisano, kończył się stwierdzeniem, że po ponad 30 latach fotografują prawie wszyscy i to dużo częściej niż np. Japończycy z końca lat 70. Teza, którą miała wesprzeć ta obserwacja, nasuwa się sama i trudno z nią polemizować.

Ale jest przecież grupa ludzi, którzy fotografują nie po to, by zabić wyrzuty sumienia z przepuszczania czasu przez palce, ale… no właśnie po co, dlaczego? No właśnie – każdy ma pewnie odrobinę inne uzasadnienie. Jedni chcą uwiecznić, zatrzymać ważne i przyjemne chwile, inni lubią moment zadowolenia z fajnego kadru, złapania odpowiedniego momentu czy uchwycenia świateł i cieni w odpowiedni sposób. Są też tacy, którzy pragną uznania – wystaw, nagród, publikacji.

Tak czy inaczej – nie przejmujmy się Susan Sontag, róbmy zdjęcia, byle nie było to bezmyślne pstrykanie.

Lubie!
0

Pada deszcz

Deszcz w Malezji

O świątyni Kek Lok Si był już jeden wpis. Prezentowane dziś zdjęcie nie pochodzi z tego samego dnia, co tamto, przedstawiające świątynię i trochę nieba. To powstało dwa dni wcześniej. Wtedy nie dotarliśmy do świątyni, między innymi przez deszcz, który – jak to w tropikach – pojawił się niespodziewanie, chlusnął sporą ilością wody i zniknął.

Mówią, że względem deszczu w niektórych można ustawiać zegarki. Potwierdzam, ale najpierw trzeba chyba mieć zegarek, żeby stwierdzić regularność. Gdy byliśmy w czasie pory deszczowej w Kambodży, padało często, ale o różnych porach. Największą powtarzalność zarejestrowałem w Kenii w lesie Kakamega. Jest to ostatni skrawek dżungli, która kiedyś pokrywała tamte tereny. Spędziłem tam kilka dni i rzeczywiście – padało zawsze o tej samej porze. Krótko i intensywnie. Taki deszczowy klimat to zupełne przeciwieństwo naszej jesieni, kiedy potrafi siąpić całymi dniami, a zza ołowianych chmur słońce wychyla się bardzo rzadko. W Kenii po deszczu od razu pojawiały się promienie słońca. Tyle tylko, że do ziemi ledwo docierały przez gęsty parasol liści.

Lubie!
0

Chińska Matka Boska

Kek Lok SiŚwiątynia Kek Lok Si jest bardzo fotogeniczna. Nie chwaląc się, zrobiłem jej (lub w niej) kilka ciekawych zdjęć. Nie pamiętam już, jak do niej trafiliśmy – przypadkiem, czy przy okazji. Pamiętam tylko tyle, że w środku było dość pusto (jeśli nie całkiem). Nie, ktoś musiał być, bo odnaleźliśmy na jakiejś planszy, że Jędrek (miał wtedy 9 miesięcy) urodził się w roku szczura i kupiliśmy mu malutką figurkę szczurka.

Pisząc, że było pusto, mam na myśli ludzi – ich tam prawie nie było. Znaleźliśmy za to sporo różnych figur. Patrzę na ich zdjęcia i nie wiem – buddystyczna czy nie? Szukam więc w sieci i jednak buddystyczna, ale jest to jakiś chińska wersja. Najbardziej rzuca się w oczy olbrzymia postać (32 metry) Guanyin – chińsko-buddyjskiej Matki Boskiej. Wtedy była otoczona rusztowaniem, bo budowano okalający ją pawilon.

Lubie!
1