Do… zobaczenia

„Droga śmierci” wystąpiła już raz w tym blogu. Nie będę się powtarzał, bo niczego do dodania nie ma. Może tyle, że to ostatnie zdjęcie z przygotowanego przeze mnie na początku 2012 roku zbioru. Pierwsze zdjęcie dodałem przed dwoma tysiącami sześciuset dziewięćdziesięcioma dziewięcioma dni, czyli prawie siedem i pół roku temu.

Nie wszystkie fotografie zostały opublikowane. Po pewnym czasie przejrzałem je i odrzuciłem powtarzające się. Ta jest ostatnia… Choć nie wykluczam, że będę przeglądał swoje zbiory i dorzucał co jakiś czas coś nowego.

Tak więc – do zobaczenia!

Lubie!
0

Na krawędzi

O drodze z La Paz do Rurenabaque już pisałem. La Paz leży wysoko. Na tyle, że jeśli ktoś tam przyleci z nizin, może zapaść na chorobę wysokościową. Na pewno zaś osoby niezaaklimatyzowane męczą się z każdym robionym krokiem.

Z kolei Rurenabaque leży na nizinach. Zjazd z wyżyn La Paz jest bardzo spektakularny. Droga oplata góry, przytulając się do nich ściśle. W autobusie podróż jest w miarę bezpieczna, trochę gorzej mają rowerzyści, szczególnie jeśli spotkają się na zakręcie z autobusem. Pasażerom tego ostatniego pozostaje chłonięcie widoków, których nie da się zapomnieć. Potem z wolna gasną światła, przychodzi noc, podróżni zasypiają, by obudzić się rankiem na zupełnie płaskim terenie.

Lubie!
0

Coca no es droga

Andy za La Paz

O wyjeździe z La Paz w kierunku nizin było i jeszcze będzie. Dziś o czymś, co mi się kojarzy z Boliwią. O koce. Na początku zdumiało mnie hasło „Coca no es droga”, które pojawiało się na przykład na pamiątkowych koszulkach. Nie chodzi o to, że koka jest tania (choć chyba jest), że ma coś wspólnego z drogą – droga to po hiszpańsku narkotyk, czyli hasło oznacza „koka nie jest narkotykiem”. I nie jest – z niej się robi narkotyk, ale liście koki same nie są groźne. Przypisuje jej się cudowne właściwości, np. że leczy chorobę wysokogórską, a w rzeczywistości co najwyżej znieczula.

A i to jest wątpliwe, bo samo żucie liści koki (czy picie naparu, a można kupić torebki z koką jak z miętą u nas) nic nie daje. Żeby wydzielił się narkotyk, potrzebny jest katalizator, jakieś białe świństwo. Miejscowi to wiedzą i np. górnicy w Potosi podobno wytrzymywali m.in. dzięki żuciu liści koki wraz z katalizatorem.

Ja piłem napar z koki, jadłem cukierki nadziewane koką, ale niczego nie poczułem. Mogę więc zaświadczyć, że koka to nie narkotyk.

Lubie!
2