Odbudowane

Po tylu latach odnaleźć, co znajduje się na zdjęciu, czasem nie jest łatwym zadaniem. Tym razem nie było tak źle. Co prawda widoczna budowla nie jest jakaś bardzo znana, ale oglądając zdjęcia różnych świątyń ze stolicy Kambodży, dość szybko wytypowałem tę właściwą. Nazywa się Ounalom.

Napisałem, że nie jest znana, bo dla mnie w roli turysty była po prostu ładną budowlą. Wikipedia twierdzi, że to najważniejsza świątynia Phnom Penh. Do środka nie wchodziłem, bo wyglądała dość współcześnie. Okazuje się, że powstała w XV wieku, ale Czerwoni Khmerzy ją zburzyli, po czym została odbudowana.

Lubie!
0

Te kolory

Tak się składa, że Phnom Penh leży blisko granicy z Wietnamem i było to pierwsze miasto w Kambodży, które odwiedziliśmy. Jej skarby były jeszcze przed nami, więc cieszyło nas to, co było. Kambodżańskie zabytki w większej ilości i z większą jakością można znaleźć w innych miejscach, ale że chwilowo nie mieliśmy punktu odniesienia, nie marudziliśmy.  To zdjęcie powstało trzeciego dnia pobytu w stolicy Kambodży.

Lubie!
0

Pochmurno

Z kambodżańskiej stolicy nie opublikowałem do tej pory zbyt wielu zdjęć, choć kilka było. Wyglądały zgoła inaczej, bo wszystkie były zrobione w słońcu z soczystymi barwami. Ale pogoda wtedy była kapryśna. Więcej było chmur niż słońca, deszcz padał regularnie. Tego dnia po południu (sprawdziłem inne zdjęcia) niebo było zasnute i wszystko było szare. Swoje zrobiła też kałuża, więc Phnom Penh na tym zdjęciu wygląda nieszczególnie atrakcyjnie.

Lubie!
0

Kolejność ma znaczenie

Pagoda w Phnom Pehn

Mówisz Kambodża, myślisz Angkor. Pod tym zdaniem podpisze się większość turystów, którzy odwiedzili kraj Khmerów. Coś w tym jest, bo Kambodża ma Angkor Wat (centralny zespół świątyń Angkoru) nawet na fladze swojej fladze. Turyści przeważnie lecą do Siem Riepu, zwiedzają Angkor i wylatują.

My chcieliśmy oczywiście zobaczyć w Kambodży więcej, nie tylko najsłynniejszy zabytek, ale to przypadek sprawił, że najpierw trafiliśmy do Phnom Pehn (na świątynię ze zdjęcia natknęliśmy się też przypadkiem) , potem widzieliśmy Sambor Prey Kuk, a na samym końcu Angkor.

Emocje były więc stopniowane. Potem, gdy w Tajlandii widzieliśmy jakieś świątynie z czasów Angkoru, były dla nas tylko kolejnymi tego typu budowlami i to średniej wielkości. Kolejność zwiedzania ma znaczenie.

Lubie!
0

Pośpiech wskazany

Phnom PenhTrzecie zdjęcie z serii. Teraz, kiedy przeglądam to, co wybrałem, widzę, że w niektórych miejscach zrobiłem więcej zdjęć, które mi się podobały. I teraz mam problem, bo ile można pisać o tym samym?

Żeby nie było, nie cała stolica Kambodży wygląda jak na tej fotografii. Oczywiście pamiętam miejsca bardziej nowoczesne i w lepszym stanie. Ale gdy w Google’u wpisałem Phnom Pehn (nie Phnom Penh, jak kilka razy napisałem na tym blogu), dostałem listę zdjęć przedstawiających głównie świątynie i różne zabytki.

W sumie słusznie – jak na razie pojechanie do tak odległego kraju daje gwarancję nowych doznań – wizualnych, zapachowych, smakowych i dźwiękowych. Jednemu koledze np. Indie kojarzyły się ze smrodem (nigdy tam nie był). Ja odpowiadałem, że jak się chce mieć ładne zapachy, to wystarczy nie wyjeżdżać. Do Indii jedzie się m. in. po to, żeby nawąchać się tamtejszych także niezbyt przyjemnych zapachów. Do tego zobaczyć inne pomysły na wszelkie aspekty życia – począwszy od jedzenia, przez ubiór, a skończywszy na środkach transportu.

Niestety, ta różnorodność powoli zanika. Na bazarach na całym świecie można kupić ten sam chiński szmelc (choć na szczęście nie tylko), te same globalne marki. Trzeba się spieszyć.

Lubie!
1

Kolorowa świątynia

Kolorowa świątyniaPostęp techniczny w fotografii? Cały czas. Kiedyś miałem Smienę, gdzie czas był wyskalowany w „pogodzie”, a przesłona w czułości filmu. Do kadrowania był osobny wizjer, a migawka nie była sprzężona z przesuwaniem filmu.

Kolejny był Zenit TTL – dla mnie rewolucyjny, bo miał światłomierz i naciągając migawkę, przesuwałem film (koniec z naświetlaniem dwa razy na tej samej klatce).

Następny Nikon N70 – miał praktycznie wszystko, włącznie z obiektywem z autofocusem!

Od tego miejsca zaczynają się aparaty cyfrowe, ale nie chce już mi się o nich mówić. Obecne bardzo różnią się od mojego pierwszego. Być może gdybym miał nowoczesny aparat (na obecne czasy) w chwili robienia powyższego zdjęcia, wiedziałbym, gdzie zostało zrobione. A tak wiem tylko tyle, że było to w Phnom Penh.

Lubie!
0

Uliczka

UliczkaOdwiedzając różne miejsca (a raczej wyjeżdżając z nich), zastanawiam się, jak będą wyglądały za rok, dwa, dziesięć czy dwadzieścia. Oczywiście w zdecydowanej większości z nich nie byłem i nie będę powtórnie. Jest tyle ciekawych rzeczy do obejrzenia, że trochę szkoda wracać tam, gdzie się już było. Choć wiem, że opinia inż. Mamonia z „Rejsu” ma też zastosowanie do miejsc wakacyjnego wypoczynku. Z drugiej strony taka Kambodża na przykład (ze zdjęcia powyżej), to nie jest typowy wypoczynek.

Tak czy inaczej – są ludzie, którzy odwiedzają dany kraj wiele razy i mogą się mienić znawcami. Ja dwa razy (podczas dwóch różnych wyjazdów) byłem tylko w Kirgistanie i w Indiach – nie licząc krótkiego tranzytu na Białorusi czy w Rosji. Kirgistan też był można rzec przejazdem, ale jednak spędziłem tam za drugim razem ok. tygodnia. Tyle tylko, że było to rok po roku, więc trudno mówić o jakichś zmianach. Nawet taksówkarz, który za pierwszym razem wiózł nas z Biszkeku do Oszu, był na tym samym bazarze rok póĹşniej.

Z Indiami było inaczej. Oba wyjazdy dzieliło jakieś pięć lat. Zmiany? Wtedy jeszcze nie było ich za wiele widać. Najważniejsza to dostępność bankomatów. W grudniu 1998 tropiliśmy to urządzenie z pomocą motorikszarza (z sukcesem). W 2003 napotykało się je co kilka ulic. W 2003 dzwoniliśmy z budek – punktów usługowych. Dostęp do poczty elektronicznej był rarytasem. Teraz turyści zabierają notebooki, żeby cały czas być „na fejsie”.

Ciekaw jestem, jak zmieniła się powyższa uliczka w Phnom Penh. Nawet na tamte standardy była w kiepskim stanie. Ale czy teraz jest w lepszym? Nie postawiłbym na to dużych pieniędzy.

Lubie!
0

Na ulicy w Phnom Penh

Autorem tego zdjęcia nie jestem ja, co byłoby widać, gdy się spojrzy na prawą jego stronę, zanim zrobiłem małe cięcie i usunąłem siebie. Fotografia powstała w Phnom Penh, stolicy Kambodży, obok Laosu chyba najbiedniejszego kraju regionu Na ulicy w Phom PenhNie powiem, że całe miasto tak wygląda, bo są i szerokie drogi i nowoczesne budynki, ale ogólny klimat kraju i miasta jest zbliżony.

Chyba kolejny raz będzie tak, że zdjęcie sobie, a opowieść sobie, ale przeglądając fotografie „przyległe”, natrafiłem na scenie mojego strzyżenia i golenia. Zakład fryzjerski mieścił się przy płocie jakiejś świątynie. Zadaszono tam fragment chodnika, ustawiono fotele, powieszono lustra i… firma działa. Ja zamówiłem strzyżenie włosów na głowie i brodzie. Gosia całość obfotografowała (problemów nikt nie robił). Cena usługi niewielka (może z dolara), jakość zadowalająca. Ktoś wie, ile kosztuje takie strzyżenie we Wrocławiu?

Lubie!
0