Dolina guanako

Nasze wejście na Aconcaguę było satysfakcjonujące. Powodów było kilka. Pierwszym było to, że pół roku wcześniej nie udało się zdobyć Piku Lenina. A tu poszło w zasadzie gładko. W zasadzie, bo oczywiście łatwo nie było i po drodze zdarzyło się kilka przygód.

Jedną z nich było… pomylenie drogi. W okolice Aconcagui dociera się np. autobusem, ale do bazy jest kawał drogi. Idzie się przez góry dwa czy trzy dni. Po drodze spotyka się ludzi, ale właśnie spotyka, mija, nocuje się w tym samym miejscu. Tłoku w każdym bądź razie nie ma. I kiedy należało skręcić w lewo, my poszliśmy potokiem prosto. Mieliśmy GPS i na nim góra jakoś tam się zbliżała, więc było ok.

Potem był nocleg i pogorszenie pogody rano. Wtedy skręciliśmy, ale ścieżka robiła się coraz gorsza i gorsza, aż w końcu po naradzie i analizie, doszliśmy do wniosku, że jesteśmy nie tam, gdzie trzeba. Zawróciliśmy i już po 1,5 dnia skręciliśmy tym razem we właściwym miejscu.

Potem przeczytałem, że szliśmy alternatywną drogą, której nie obejmowało nasze zezwolenie (nasze było tańsze). Droga wiodła przez Dolinę Guanako i udało nam się te zwierzęta zobaczyć. Biegały po okolicznych zboczach, najwyraźniej zainteresowane niecodziennymi gośćmi. Co prawda do zamiast trzech dni szliśmy siedem, ale było warto.

Lubie!
0