Była sobie wioska

Pozostałości wioski niedaleko Tuti

Nasza wycieczka do Źródeł Amazonki obfitowała w sporo ciekawych wydarzeń. Przed wyruszeniem wprowadziłem do GPS-u kilka punktów, ale do końca nie byłem pewny, jak ma przebiegać nasza trasa.

Pewny był punkt początkowy – wioska Tuti. Dojechaliśmy do niej samochodem, plecaki na plecy i ruszamy. Gdzie mniej więcej jest nasz cel (Nevado Mismi), było widać i wiadomo. Trochę na czuja zaczęliśmy maszerować i pytać ludzi. Skierowali nas w odpowiednią ścieżkę. Długo szliśmy z jednym człowiekiem, ale w pewnym momencie pokazał na groźnie wyglądającą przełęcz i poszedł w inną stronę.

Przełęcz okazałą się bardzo łatwa. Wyszliśmy na płaskowyż i zobaczyliśmy ruiny wioski. Ścieżka biegła gdzieś przez środek, ale od ruin oddzielał nas kamienny mur. Oczywiście można było go przeskoczyć, ale ograniczyłem się do wspięcia się nań i zrobienia zdjęć. Z drugiej strony domy były łatwiej dostępne, więc pomyszkowaliśmy trochę i ruszyliśmy dalej.

Dłużej zatrzymaliśmy się w drodze powrotnej. Po prostu doszliśmy tam po południu i zrobiliśmy sobie nocleg. W wiosce i tak by nie było transportu, a nocować tam jakoś mniej bezpiecznie. Czasu było jeszcze trochę, więc połaziliśmy po ruinach.

Dlaczego wioska jest opuszczona? Co stało się z mieszkańcami? Po powrocie do Polski próbowałem coś na ten temat znaleźć i udało się. Wioska nazywała się Ran-Ran lub Ñaupallacta. Tę pierwszą nazwę znalazłem kiedyś, tę drugą teraz. Z tego co pamiętam, powodem był brak wody. Nie pomnę, dlaczego jej brakło. Czy wysechł potok, czy zmienił bieg? Fakt faktem, że ludzie przenieśli się niżej. A ruiny można dziś oglądać na mapach Google’a.

Lubie!
0