Pada deszcz

Deszcz w Malezji

O świątyni Kek Lok Si był już jeden wpis. Prezentowane dziś zdjęcie nie pochodzi z tego samego dnia, co tamto, przedstawiające świątynię i trochę nieba. To powstało dwa dni wcześniej. Wtedy nie dotarliśmy do świątyni, między innymi przez deszcz, który – jak to w tropikach – pojawił się niespodziewanie, chlusnął sporą ilością wody i zniknął.

Mówią, że względem deszczu w niektórych można ustawiać zegarki. Potwierdzam, ale najpierw trzeba chyba mieć zegarek, żeby stwierdzić regularność. Gdy byliśmy w czasie pory deszczowej w Kambodży, padało często, ale o różnych porach. Największą powtarzalność zarejestrowałem w Kenii w lesie Kakamega. Jest to ostatni skrawek dżungli, która kiedyś pokrywała tamte tereny. Spędziłem tam kilka dni i rzeczywiście – padało zawsze o tej samej porze. Krótko i intensywnie. Taki deszczowy klimat to zupełne przeciwieństwo naszej jesieni, kiedy potrafi siąpić całymi dniami, a zza ołowianych chmur słońce wychyla się bardzo rzadko. W Kenii po deszczu od razu pojawiały się promienie słońca. Tyle tylko, że do ziemi ledwo docierały przez gęsty parasol liści.

Lubie!
0

Cegła

PłaskorzeĹşby w Sambor Prey Kuk

Brak weny. Powyższe zdjęcie zostało zrobione w świątyniach Sambor Prei Kuk. W przeciwieństwie do budowli Angkoru, te zostały zrobione z cegieł, więc zachowały się gorzej. Mimo to można podziwiać kunszt dawnych budowniczych.

Lubie!
0

W uścisku

Budynek w uścisku figowca

Klimat Angkoru robią między innymi drzewa, które oplatają niektóre świątynie (teraz niektóre, kiedyś pewnie większość). Nie sprawdzałem tego nigdzie, ale jestem prawie pewny, że w Sambor Prei Kuk są to te same drzewa. Jakie?

Z moich poszukiwań wynika, że jest to jakiś gatunek figowca lub fikusa, jeśli ktoś woli tę nazwę. Doszukałem się określenia Ficus Strangulosa, ale nie wiem, czy to nazwa gatunku, bo dusicielami nazywa się różne gatunki figowców. Mają jedną cechę wspólną – jeśli wyrosną na ziemi, stają się drzewem. Jeżeli nasiono upadnie gdzieś wysoko (w warunkach naturalnych może to być zagłębienie w gałęzi innego drzewa), pędy pną się w górę, a korzenie pełzną w dół, do wody, do gleby. Gdy tam dotrą, zaczynają przesyłać pokarm wyżej, a same rosną wszerz. Stają się coraz mocniejsze, aż w końcu duszą swoją podporę, która usycha, pewnie szybko gnije, a one przejmują funkcję pnia.

Brzmi strasznie, ale to powolny, „roślinny” proces. Nam nie zagraża, chyba że korzenie niszczą porzucone w dżungli budynki. Ale też nie zawsze, bo często dzięki nim mury się nie rozlatywały, opierając swój ciężar na korzeniach figowców.

Lubie!
0

Chińska Matka Boska

Kek Lok SiŚwiątynia Kek Lok Si jest bardzo fotogeniczna. Nie chwaląc się, zrobiłem jej (lub w niej) kilka ciekawych zdjęć. Nie pamiętam już, jak do niej trafiliśmy – przypadkiem, czy przy okazji. Pamiętam tylko tyle, że w środku było dość pusto (jeśli nie całkiem). Nie, ktoś musiał być, bo odnaleźliśmy na jakiejś planszy, że Jędrek (miał wtedy 9 miesięcy) urodził się w roku szczura i kupiliśmy mu malutką figurkę szczurka.

Pisząc, że było pusto, mam na myśli ludzi – ich tam prawie nie było. Znaleźliśmy za to sporo różnych figur. Patrzę na ich zdjęcia i nie wiem – buddystyczna czy nie? Szukam więc w sieci i jednak buddystyczna, ale jest to jakiś chińska wersja. Najbardziej rzuca się w oczy olbrzymia postać (32 metry) Guanyin – chińsko-buddyjskiej Matki Boskiej. Wtedy była otoczona rusztowaniem, bo budowano okalający ją pawilon.

Lubie!
1

Kolorowa świątynia

Kolorowa świątyniaPostęp techniczny w fotografii? Cały czas. Kiedyś miałem Smienę, gdzie czas był wyskalowany w „pogodzie”, a przesłona w czułości filmu. Do kadrowania był osobny wizjer, a migawka nie była sprzężona z przesuwaniem filmu.

Kolejny był Zenit TTL – dla mnie rewolucyjny, bo miał światłomierz i naciągając migawkę, przesuwałem film (koniec z naświetlaniem dwa razy na tej samej klatce).

Następny Nikon N70 – miał praktycznie wszystko, włącznie z obiektywem z autofocusem!

Od tego miejsca zaczynają się aparaty cyfrowe, ale nie chce już mi się o nich mówić. Obecne bardzo różnią się od mojego pierwszego. Być może gdybym miał nowoczesny aparat (na obecne czasy) w chwili robienia powyższego zdjęcia, wiedziałbym, gdzie zostało zrobione. A tak wiem tylko tyle, że było to w Phnom Penh.

Lubie!
0

Swastyki

Hinduskie swastykiOstatnio głośno było o wyroku sędziego, który stwierdził, że swastyka to symbol szczęścia i można się z nią obnosić. Można, ale raczej nie u nas. W Azji to co innego – tam swastyka nie dziwi. Z Malezji przywiozłem metalowe „coś” – jakby kaganek i ma wycięte swastyki. Kupiłem w hinduskim sklepie z dewocjonaliami i tam to nikogo nie dziwiło. W kręgu hinduistycznym swastyka pojawia się tu i ówdzie i zwracają na nią uwagę zapewne tacy jak ja – przybysze z Europy.

Te kilka swastyk sfotografowałem w Luang Prabangu, gdzie dominują świątynie buddyjskie, więc trudno mi powiedzieć, skąd się tam wzięły. Umieszczone były dość wysoko, więc zdjęcie jest skrzywione. Próbowałem je trochę prostować w komputerze, ale ze słabym skutkiem.

Lubie!
0

Ukryte

PłaskorzeĹşby wewnątrz świątyni Prasat Kravan

To był pierwszy dzień zwiedzania Angkoru. Zaczęliśmy ok. 8.15 rano. Wcześniej zapłaciliśmy, daliśmy zdjęcia i otrzymaliśmy tygodniowe bilety. Na pierwszy ogień poszedł Angkor Wat. Jest tam co zwiedzać, bo to największy obiekt. Około południa przeżyliśmy ulewę (normalna sprawa o tej porze roku).

Po południu poszliśmy do niepozornie wyglądających świątyń Prasat Kravan. Leżą tuż za kompleksem Angkor Watu, patrząc od strony drogi. Nazwa jest współczesna, bo oryginalna nie dotrwała do naszych czasów. Ĺšwiątynia w roku 912 została poświęcona Visznu, w roku 1930 oczyszczona z roślinności, a renowację zakończono w roku 1966.

Z zewnątrz nie widać niczego imponującego – pięć budynków, z których tylko jeden ma wieżę (zdaje się, że odtworzoną przez restauratorów). Całe piękno świątyni kryje się w środku – wewnętrzne ściany pokryte są wspaniałymi płaskorzeĹşbami. Ciekawostką jest to, że nie zostały one wyrzeĹşbione w litym kamieniu (jak w wielu innych budowlach Angkoru), ale w ceglanym murze. Z drugiej strony Prasat Kravan ma sporo lat więcej niż np. Angkor Wat, więc inna technologia nie dziwi.

Dla fotografa (takiego jakim ja byłem wtedy) problemem były ciasne pomieszczenia. Ale nawet obiektywem o najmniejszej ogniskowej 28 mm dało się pstryknąć ciekawą fotę.

Lubie!
0

Żar epoki

Ĺšwiątynie AngkoruJonasz Kofta śpiewał kiedyś, że chłodu użyczą tylko drzewa, tylko liście. Jeśli chodzi o zasadniczą wymowę tamtej piosenki, to zgadzam się w całej rozciągłości. Ale akurat podczas zwiedzania Angkoru chłodu zaznaje się w inny sposób. Oczywiście – fotografowie poważnie podchodzący do swojego hobby lub zawodu wstają z kurami (lub przed nimi) i gdy słońce wychyla się zza horyzontu, już czekają z aparatami gotowymi do strzału. Potem, gdy słońce jest w zenicie i praży, odsypiają w hotelach (lub segregują zrobione zdjęcia), by wieczorem znów pojawić się na stanowisku.

My tak nie robiliśmy, zwiedzaliśmy cały czas (z wyjątkiem nocy oczywiście). A w najgorszym upale najlepsze schronienie przed żarem dawały właśnie mury. Chciałoby się dodać „starożytne”, ale nie. Państwo Khmerów istniało w średniowieczu. Obecnie prezentuje się okazale, ale oczywiście tylko jako ruiny. Wtedy było największym miastem na świecie z imponującą liczbą miliona mieszkańców. Dla porównania Warszawa tę liczbę osiągnęła po raz pierwszy w roku 1925, kolejny po trzydziestu latach.

Lubie!
0

Za gałęziami

Gałęzie na ścianieO świątyniach Sambor Prei Kuk już było. Dziś zdjęcie ze ściany porośniętej gałęziami (korzeniami) figowca. Proszę zwrócić uwagę na to, jak spasowane są cegły. Po tylu latach!

Lubie!
0

Kwestia skali

Wat Xieng ThongCzy ktoś potrafi powiedzieć, jak duża jest przedstawiona na powyższym zdjęciu płaskorzeźba? Nie da się, bo brak jest punktu odniesienia. Ja też się nabrałem, bo byłem pewny że była rozmiaru może kartki A3, nie większa. Dokładniejsze poszukiwania wyjaśniły prawie wszystko.

Znajduje się ona nad chyba tylnym wejściem do świątyni Xieng Thong i ma ok. dwóch metrów wysokości. Sama świątynia to perełka architektury. Bogato zdobiona od zewnątrz i wewnątrz, dodatkowo zachwyca cudownie harmonijną linią (na tym zdjęciu oczywiście tego nie widać). Ale na innych tak.

Lubie!
0