Ostatnio znajomy wrzucił na FB link do artykułu zawierającego listę 30 niesamowitych opuszczonych miejsc. Oczywiście lista mocno subiektywna, by nie powiedzieć przypadkowa. Załapało się nawet cmentarzysko pociągów w Częstochowie, choć jako jedyne bez komentarza czy opisu.
Jest też Angkor, o którym trudno powiedzieć, że jest opuszczony. Przewalają się tam tysiące ludzi, bo to największy i jedyny szerzej znany zabytek Kambodży. Z tej to racji oraz z faktu, że Kambodża jest biedna, stanowi jej chyba największe dobro narodowe. Gdy my tam byliśmy, bilety były stosunkowo drogie i choć nie widzieliśmy jakichś zmasowanych działań czy służb kontrolnych, raczej nikt na gapę nie zwiedzał.
Zabytki nie są ogrodzone i nikt ich nie pilnuje przez całą dobę, więc pewnie by się dało, ale jednak ktoś te bilety sprawdzał i chodzenie bez nich było obarczone ryzykiem. Z drugiej strony spokojnie można było zaszyć się w jakimś pomieszczeniu, gdyby ktoś chciał robić zdjęcia przy pełni księżyca czy po prostu spędzić noc w ruinach. Pamiętam, że raz sam biegałem już po zachodzie słońca po którejś świątyni (dlaczego – nie pomnę) i gdybym po prostu gdzieś przycupnął, nikt by się nie doliczył, że jakiegoś turysty brakuje.