Sielska dolina

Dolina wioski Tuti

Naszą wyprawę do Źródeł Amazonki rozpoczęliśmy od wioski Tuti. A właściwie od zebrania informacji, gdzie iść. Udało mi się wytypować jakieś współrzędne, które wprowadziłem do ręcznego odbiornika GPS. Sam nie wiem, dlaczego nie spróbowałem ich umiejscowić na mapach Googla (może wtedy nie były takie popularne). Dość, że szliśmy trochę po omacku.

Po dojechaniu na miejsce zapytaliśmy miejscowych: „Mismi?” – pokazali kierunek. Więc zaczęliśmy iść. Szedł też jakiś dziadek. W pewnym momencie pokazał groźnie wyglądającą przełęcz i kazał iść tam. Strach ma wielkie oczy – wdrapaliśmy się na górę dość żwawo i okazało się, że nie było czego się bać. Wcześniej minęliśmy opuszczoną wioskę.

Za przełęczą była równina, a z tyłu widok na wioskę, który prezentuję na zdjęciu. A potem jeszcze trochę marszu na ślepo, by jednak w końcu dotrzeć tam, gdzie chcieliśmy. Jak widać, czasem trochę warto zaufać losowi.

Lubie!
0

Była sobie wioska

Pozostałości wioski niedaleko Tuti

Nasza wycieczka do Źródeł Amazonki obfitowała w sporo ciekawych wydarzeń. Przed wyruszeniem wprowadziłem do GPS-u kilka punktów, ale do końca nie byłem pewny, jak ma przebiegać nasza trasa.

Pewny był punkt początkowy – wioska Tuti. Dojechaliśmy do niej samochodem, plecaki na plecy i ruszamy. Gdzie mniej więcej jest nasz cel (Nevado Mismi), było widać i wiadomo. Trochę na czuja zaczęliśmy maszerować i pytać ludzi. Skierowali nas w odpowiednią ścieżkę. Długo szliśmy z jednym człowiekiem, ale w pewnym momencie pokazał na groźnie wyglądającą przełęcz i poszedł w inną stronę.

Przełęcz okazałą się bardzo łatwa. Wyszliśmy na płaskowyż i zobaczyliśmy ruiny wioski. Ścieżka biegła gdzieś przez środek, ale od ruin oddzielał nas kamienny mur. Oczywiście można było go przeskoczyć, ale ograniczyłem się do wspięcia się nań i zrobienia zdjęć. Z drugiej strony domy były łatwiej dostępne, więc pomyszkowaliśmy trochę i ruszyliśmy dalej.

Dłużej zatrzymaliśmy się w drodze powrotnej. Po prostu doszliśmy tam po południu i zrobiliśmy sobie nocleg. W wiosce i tak by nie było transportu, a nocować tam jakoś mniej bezpiecznie. Czasu było jeszcze trochę, więc połaziliśmy po ruinach.

Dlaczego wioska jest opuszczona? Co stało się z mieszkańcami? Po powrocie do Polski próbowałem coś na ten temat znaleźć i udało się. Wioska nazywała się Ran-Ran lub Ñaupallacta. Tę pierwszą nazwę znalazłem kiedyś, tę drugą teraz. Z tego co pamiętam, powodem był brak wody. Nie pomnę, dlaczego jej brakło. Czy wysechł potok, czy zmienił bieg? Fakt faktem, że ludzie przenieśli się niżej. A ruiny można dziś oglądać na mapach Google’a.

Lubie!
0