Cmentarz

Cmentarz pod Muzgagh Atą

Kilometrów do przejścia nie było dużo, bo raptem ze siedem. Mimo to nasi koledzy wynajęli wielbłądy. Każdy miał sporo bagażu, bo jedzenia na trzy tygodnie, ubrania, namiot, paliwo, sprzęt biwakowy i górski.

My postanowiliśmy zrobić maksymalnie dużo samodzielnie i szliśmy, niosąc wszystko na plecach. Było zimno i marsz był męczący. Gdy odpoczywaliśmy, podjeżdżali do nas miejscowi na motocyklach, oferując podwiezienie (oczywiście nie za darmo). Pokusa była spora, ale odmawialiśmy konsekwentnie.

Ja na miejscu (czyli w obozie) byłem bardzo zmęczony. Gosia mniej i o to ona poszła (już nie pamiętam z kim) odwiedzić niedaleki cmentarz. Akurat kończył się dzień, więc światło było fotograficzne, chmury na niebie też.

Mi pozostało potem żałować, że nie wykrzesałem z siebie tej odrobiny sił i że to nie ja jestem autorem powyższego zdjęcia.

Lubie!
0