Gdy odwiedziliśmy Argentynę w 2005 roku, kryzys teoretycznie był już za nią. Rozpoczął się pod koniec 2001 roku, a jego zewnętrznym objawem była odmowa spłacania przez Argentynę zobowiązań finansowych wobec podmiotów zewnętrznych. Technicznie rzecz biorąc było to więc bankructwo. Ale oczywiście państwa nikt nie rozwiązał, trwało, próbowało się reformować i ok. 2003 r. zaczęło wychodzić na prostą.
W 2005 r. było już całkiem dobrze, choć skutki kryzysu nadal było widać. Jako że USA się z Argentyną średnio lubiły (od czasów lewicowego Perona), to i z drugiej strony raczej nie było sympatii.
Powyższe graffiti nie jest stricte antyamerykańskie. Jest wymierzone w konsumpcjonizm, pogoń za pieniądzem czy wręcz w kapitalizm. Ale jako że zarówno McDonald jak i dolary to wytwory amerykańskie, to myślę, że nie pomylę się mocno, jeśli uznam je za brak sympatii wobec USA.