Z górki, pod górkę

Chilijskie Valparaiso leży nad morzem. W sumie to nic dziwnego, jeśli mówimy o mieście w kraju, w którym linia brzegowa (prawie w linii prostej) liczy 4500 kilometrów, a punkt najbardziej oddalony od morza znajduje się od niego 330 km. Mimo to Chile jest różnorodne – ma wybrzeże, wysokie góry, pustynie i tereny subpolarne.

Valparaiso to ważny port. Bliskość morza czuć tam bezapelacyjnie. Można je znakomicie obserwować, wystarczy wspiąć się do jakiegoś wyżej położonego fragmentu miasta. Takich nie brakuje, bo miasto jest położone na wielu wzgórzach. Chodzenie tam to prawdziwe wyzwanie, choć oczywiście są ułatwienia: miejskie autobusy i specjalne windo-kolejki.

W cukierniach widocznych na zdjęciach zaopatrywaliśmy się w pieczywo cukiernicze.

Lubie!
0

Pięciolatka

Jak wiadomo, rok nie dzieli się równo na tygodnie. Dodatkowo, gdy zaczynałem publikować fotografie wygrzebane, robiłem to w inny dzień tygodnia. Tak więc z pewnym przybliżeniem mogę stwierdzić, że właśnie mija pięć lat prowadzania tego blogu. Pierwszy wpis pojawił się 23 kwietnia 2012 roku, a ten ma numer 265.

W nową pięciolatkę wpływamy barką. Płynie po Mekongu, jednej z większych rzek Azji. Ujście, gdzie zrobiłem tę fotografię, jest niedaleko Ho Chi Minhu, czyli dawnego Sajgonu. Jak widać, jednostka pływająca prezentuje wysoki standard, ma nawet telewizję (choć nie satelitarną).

Lubie!
0

Ryż po raz czwarty

To już czwarte zdjęcie z tych samych okolic z polem ryżu. Tym razem z człowiekiem i chatką na palach. Taki rodzaj budownictwa to tam rzecz powszechna, co – jak podejrzewam – ma związek ze sposobem uprawy ryżu i klimatem. Po porze deszczowej pola są zalane wodą, więc chata usytuowana przy gruncie szybko by zgniła, a z nią to, co jest w środku.

Lubie!
0

Na straży

We wpisie o bekasie (sprzed roku) wspominałem o gęsiach, które nas odwiedzały podczas pobytu w Parku Narodowym Ziemi Ognistej. Wyglądało to tak, że ojciec rodziny znajdował jakieś lekkie wzniesienie, wdrapywał się na nie i lustrował okolicę. W tym czasie samica z młodymi spokojnie się pasły. Gdy gąsiora coś zaniepokoiło dawał znak i cała grupa zmykała. Dokładnie tak samo zachowuje się bażant, który prowadza kury (czasem z młodymi) niedaleko mojego domu.

Lubie!
0