Wół zamiast konia

Wspominałem już o tym, ze w Kambodży wypożyczyliśmy motocykl. Celem było dotarcie do ruin Sambor Prey Kuk. Dzięki temu wyjazdowi oprócz resztek świątyń zobaczyliśmy parę obrazków, których, podróżując typowo, nie wiedzielibyśmy.

Jedną z nich był widok wozu zaprzężonego w woły. Nie wiem, do kiedy u nas stosowano te zwierzęta jako pociągowe, ale od dawna ich już nie ma. Jak wyczytałem w Wikipedii, jednym z powodów zastąpienia ich końmi było nieprzystosowanie do chodzenia po twardej nawierzchni (bruku, asfalcie).

W Kambodży asfalt jest, ale na zapadłej prowincji dróg polnych nie brakuje. I pewnie wołów też nie.

Lubie!
1

Wstawki z polietylenu

O wycieczce do Sambor Prey Kuk pisałem już kilka razy. Oprócz ruin, które były naszym głównym celem, widzieliśmy wiele po drodze. Wtedy (podejrzewam, że nadal jest podobnie) Kambodża to był bardzo słabo rozwinięty kraj. W miastach było z grubsza wszystko, włącznie z kafejkami internetowymi. Wsie wyglądały jednak baaardzo tradycyjnie. Owszem widać było nowoczesne wstawki, jak rury z polietylenu, ale chatki czy metody uprawy roli nie zmieniły się zbytnio od przynajmniej kilkudziesięciu, a może i więcej lat.

Lubie!
0

A jednak się kręci

Zdanie z tytułu używamy w kontekście ruchu Ziemi wokół Słońca, bo i tego się tyczyło pierwsze jego wypowiedzenie. Ale metaforycznie może posłużyć do podkreślenia każdego ruchu obrotowego, a nawet nie tyle obrotu, co cyklu.

Powyższe zdjęcie oddaje cykl życia i śmierci. Ludzie zbudowali świątynie, które „żyły” przez jakiś czas. Najpierw umarli wznoszący je ludzie, potem społeczność, której służyły, potem one same. Ale życie trwało, bo wziął je w posiadanie las i oplotły je drzewa. One też nie są wieczne i choć niektóre z nich trwają, to część konarów czy też korzeniu uschła. A że w przyrodzie śmierć to tylko początek kolejnego obrotu w cyklu życia, po martwym korzeniu wspina się nowy zielony pęd.

I tak będzie to trwać długo, chyba że człowiek zniszczy las, budując w jego miejsce np. fabrykę. Ona jest pozornie martwa, ale może kiedyś też zostanie porzucona, a wtedy zapewne wiatr nawieje nasion, które zaczną kiełkować. I tak będzie się kręcić jeszcze długo….

Lubie!
0

Zza drzew

Kolejne zdjęcie z kompleksu świątyń Sambor Prei Kuk.

Lubie!
0

Dusiciel 3

Brzmi jak tytuł filmu? To tylko zdjęcie, ale na temat, który już był, i to dwukrotnie. Sambor Prey Kuk, gdzie zrobiłem powyższe zdjęcie, to stanowisko archeologiczne w Kambodży. Mniej słynne od Angkoru, ale słusznie, bo nie tak imponujące. Zajmuje mniejszy obszar, budowli jest mnie, nie są tak wspaniałe, a przede wszystkim są w gorszym stanie. Nic dziwnego, bo Sambor Prey Kuk powstało w VII. wieku naszej ery, a bardziej znany konkurent powstał w latach 1113 and 1150. Nie bez znaczenia jest materiał – tu mamy cegłę, tam wapienne bloki.

Lubie!
0

Tradycja i nowoczesność

Kambodża

Dzisiejsze zdjęcie to plon wypadu motocyklowego, którego celem było Sambor Prey Kuk. Po drodze mijaliśmy Kambodżę, której przeciętny turysta nie ogląda, bo przyjechał zobaczyć Angkor. Żeby było jasne, nie kreuję się na jakiegoś badacza czy etnografa – też spoglądaliśmy na to wszystko biernie z siodełka motocykla. Od filmu na kanale National Geographic różniło się to tym, że mieliśmy projekcję 5D: głos, obraz, zapach, dotyk (choćby poprzez wyboje na drodze) i smak (posiłki w lokalnych knajpkach czy przy straganach).

Mijane wioski raczej prezentowały tradycję, ale tu na zdjęciu można dostrzec też nowoczesność w postaci blachy kryjącej dach. Czy rzeczywiście to aż taka nowoczesność? Cóż – kiedy czytałem „Z panem Biegankiem w Abisynii”, moją uwagę zwróciło zdjęcie ze stolicy, na którym było prezentowane „nowoczesne oświetlenie jarzeniowe” – podłużne blaszane lampy kryjące dobrze nam znane rurowate świetlówki. Książka powstała w roku 1962, a w 39 lat później lampy nadal wisiały nad ulicami.

Lubie!
0

Skąd te lwy

470DSC_3105

Dziś kolejne zdjęcie ze świątyń Sambor Prei Kuk. Przyglądając się temu zdjęciu zdałem sobie sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze, lwy z Sambor Prey Kuk przypominają  te przedstawiane w chińskich świątyniach. Są różne od wysmukłych przedstawień króla zwierząt z Angkoru. Po drugie zaś, skąd dawni mieszkańcy Kambodży znali lwy?

Współcześnie lwy żyją w Afryce, na bliskim wschodzie i niedobitki w Indiach. Kilkadziesiąt tysięcy lat temu można je było spotkać także w Europie, Azji i obu Amerykach, Dwa tysiące lat temu były jeszcze na Bałkanach, w Persji (czyli obecnym Iranie), Indiach i Afryce.

Gdyby więc ktoś znał wyjaśnienie zagadki, jak mieszkańcy Kambodży zetknęli się z tymi kotami, proszę o informację.

Lubie!
0

Cegła

PłaskorzeĹşby w Sambor Prey Kuk

Brak weny. Powyższe zdjęcie zostało zrobione w świątyniach Sambor Prei Kuk. W przeciwieństwie do budowli Angkoru, te zostały zrobione z cegieł, więc zachowały się gorzej. Mimo to można podziwiać kunszt dawnych budowniczych.

Lubie!
0

Dusiciel ponownie

Figowiec dusiciel w Sambor Prey KukTak się złożyło, że dwa zdjęcia figowców dusicieli znalazły się obok siebie. Tym razem na zbliżeniu widać, że trudno odróżnić korzenie od gałęzi. Co ciekawe, na innych zdjęciach widać, że korzenie wcale nie poszły najkrótszą drogą od miejsca wykiełkowania nasiona do ziemi. Oplotły pudełkowa (obecnie, bo kiedyś pewnie miała wieżę) konstrukcję ze wszystkich stron.

Lubie!
0

W uścisku

Budynek w uścisku figowca

Klimat Angkoru robią między innymi drzewa, które oplatają niektóre świątynie (teraz niektóre, kiedyś pewnie większość). Nie sprawdzałem tego nigdzie, ale jestem prawie pewny, że w Sambor Prei Kuk są to te same drzewa. Jakie?

Z moich poszukiwań wynika, że jest to jakiś gatunek figowca lub fikusa, jeśli ktoś woli tę nazwę. Doszukałem się określenia Ficus Strangulosa, ale nie wiem, czy to nazwa gatunku, bo dusicielami nazywa się różne gatunki figowców. Mają jedną cechę wspólną – jeśli wyrosną na ziemi, stają się drzewem. Jeżeli nasiono upadnie gdzieś wysoko (w warunkach naturalnych może to być zagłębienie w gałęzi innego drzewa), pędy pną się w górę, a korzenie pełzną w dół, do wody, do gleby. Gdy tam dotrą, zaczynają przesyłać pokarm wyżej, a same rosną wszerz. Stają się coraz mocniejsze, aż w końcu duszą swoją podporę, która usycha, pewnie szybko gnije, a one przejmują funkcję pnia.

Brzmi strasznie, ale to powolny, „roślinny” proces. Nam nie zagraża, chyba że korzenie niszczą porzucone w dżungli budynki. Ale też nie zawsze, bo często dzięki nim mury się nie rozlatywały, opierając swój ciężar na korzeniach figowców.

Lubie!
0