Trzecia setka

Na zaprzyjaźnionym blogu opublikowano niedawno wpis numer 1001. Ja jestem trochę gorszy, ale myślę, że też mogę się pochwalić zacnym numerem, mianowicie ten wpis jest trzechsetny. Początkowo publikowałem nawet dwa razy na tydzień, potem jakoś przybyło różnych obowiązków, brakło więc czasu na dodawanie postów więcej niż raz na tydzień. I myślę, że tak już pozostanie.

Powyższe zdjęcie pochodzi z drogi z La Paz do Rouranabaque – krętej, pełnej emocji i wspaniałych widoków.

Lubie!
1

Zamiast żółwi

Tajlandia słynie m.in. z morza i plaż. I w naszej podróży nie mogło ich zabraknąć. Byliśmy na Ko Lipe, Ko Tao i jednej czy dwóch pomniejszych plażach. Odwiedziliśmy też Ko Tarutao. Atrakcją miały być rozmnażające się żółwie, ale szybko okazało się, że to nie ta pora roku. Nie było rozczarowania, bo doczytaliśmy ten drobiazg przed dotarciem na miejsce.

Wyspa jest częścią parku narodowego, ale można tam mieszkać – w domkach lub w namiocie. Żółwi nie widzieliśmy, za to często odwiedzały nas kraby. Oto jeden z nich.

Lubie!
0

Tylko droga

Kiedyś Marek Kamiński powiedział, że celem jest droga. W tym twierdzeniu coś jest, bo jeśli do czegoś się dąży powoli, mozolnie, to ta droga rzeczywiście trwa i jest wartością samą w sobie. Jeśli coś przychodzi łatwo, drogi nie ma, a to, co jest na końcu, ma mniejszą wartość. Przykład? Wejdźmy na górę o własnych siłach, w pocie, chłodzie, z bólem mięśni, głowy, otarciami itp. Ale satysfakcja będzie. Jeśli nas tam wwiozą helikopterem, owszem – widoki, powietrze, wiatr we włosach, selfie. Ale ślad, jaki w nas zostawi to wydarzenie, szybko się ulotni.

Będąc w Wang Wiengu, odwiedziliśmy niedalekie jaskinie. Jednak nie pokażę dziś jaskini, a – zgodnie z powyższym wywodem – zdjęcie zrobione po drodze. Nie była tak satysfakcjonująca, ale i tak pamiętam z niej chyba więcej niż z oglądanych potem jaskiń.

Lubie!
0