Zamęt czy nie zamęt – oto jest pytanie

Miarą położenia na osi tradycja-nowoczesność może być na przykład chaos. To trochę dziwne, bo założenie miasta było swego rodzaju uporządkowaniem (przeciwieństwem chaosu). Wytyczano ulice, domy stały jakoś w rzędach, pojawiała się infrastruktura, reguły… Ale miasta nowoczesne to zupełnie nowy poziom opanowania entropii i regulacje wskoczyły na zupełnie nowy poziom. Wystarczy przypomnieć sobie atmosferę początku lat 90, i porównać z tym, co mamy teraz.

Hanoi to przykład chaosu (na naszą europejską miarę) w starym dobrym stylu. Na ulicy jest wszystko – od samochodów, przez skutery i pieszych do towarów wystawionych ze sklepów. W naszych warunkach za chwilę pojawiłby się odpowiedni przepis i zdusił ten zamęt w zarodku.

I być może nam, przyzwyczajonym do bardzo klarownych reguł, lepiej żyje się w naszej rzeczywistości. Jednak dla milionów ludzi z krajów bardziej tradycyjnych, harmider i nieuporządkowanie (przynajmniej pozorne) wydaje się bardziej naturalne, ludzkie. Czy mają rację? Za wielki chaos męczy, ale zbytnie uporządkowanie też.

Lubie!
0

Ostatni grobowiec

O wycieczcie w okolicach Hue było i to wielokrotnie. Było, ale już nie będzie. To ostatnie zdjęcie z tego wydarzenia. Fotka pochodzi z początku wycieczki. Niedługo przedtem oglądaliśmy cmentarz – stary, ale mimo wszystko nie zapuszczony. Więc budowla ze zdjęcia raczej nie jest jego częścią. Ale gdzie ją zrobiłem? Chyba pozostanie to zagadką na zawsze.

Lubie!
0

Ostatni słoń

Lista zdjęć wybranych do tego blogu mocno się skurczyła i łącznie z dzisiejszą liczy już tylko 27 pozycji. Przejrzałem więc je wszystkie i mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że to ostatnie zdjęcie słonia, jakie zostało mi do opisania. Grobowiec z Hue jeszcze się pojawi, ale będzie to tylko budynek.

Lubie!
0

Wzywamy

Hoi-an to nie tylko wspaniały japoński most i piękna starówka. A raczej – piękno starówki to nie tylko ładne budynki, ale także urokliwe sklepiki. Jak ten – z gongami.

Lubie!
0

Zamiast soli

Ostatnio pisałem o krabach, które napotkaliśmy na tajskich wyspach. Dziś ponownie krab, ale z pewnością inny gatunek. Ten biegał na golasa, jego obroną było maskujące malowanie. Gdy się nie ruszał, był prawie nie do zauważenia na tle piasku.

Zdjęcie pochodzi też z innego kraju, bo z Wietnamu. Tam raczej się nie wylegiwaliśmy na plażach, ale raz wypożyczyliśmy motocykl i pojechaliśmy nad morze. Wcześniej przez 1,5 miesiąca byliśmy głównie w górach. Nad morzem miało być zbieranie soli, ale chyba się spóźniliśmy.

Lubie!
0

Wspięga

Pobyt we Wietnamie obfitował w różne atrakcje. Jedne turystyczne, bo w tym kraju jest sporo do oglądania, inne zupełnie nie. Trapiły nas awarie sprzętowe i część pobytu w Da Lacie spędziliśmy na próbie sformatowania image tanku. Dla niewtajemniczonych – kiedyś karty pamięci były małe i istniały specjalne urządzenia z dyskiem, gdzie zdjęcia można było zgrywać.

Samo miasto miało np. ciekawy targ, gdzie sprzedawali przeróżne kandyzowane owoce. Pamiętam też, że kupiłem trochę nasion, wydawało mi się, roślin w Polsce nieznanych. Jedną z nich był fasolnik. Okazało się, że jednak znają go w naszym kraju.

Lubie!
0

Ruchoma praca

Jedną z atrakcji, którą odwiedzają turyści podczas wycieczek do delty Mekongu, jest targ na wodzie. Podobne odbywają się też w Tajlandii, ale podobno tamte to podpucha dla turystów, a ten jest autentyczny. Tak czy inaczej – rzeczywiście były łodzie z towarem i handel odbywał się na rzece.

Na rzecze nie ma budek z bigosem czy pierogami, ale oczywiście handlujący mogą się posilić. Gastronomię zapewniała zdaje się m.in. ta pani. We Wietnamie zwyczaje kulinarne są inne niż u nas – najlepiej schodzą zupy serwowane nie w talerzach, ale w widocznych na zdjęciu miseczkach. Gar wygląda swojsko, mógłby być w nim żurek albo bigos.

 

Lubie!
0

Chlebek, ciepły, świeży chlebek…

Tytuł jest fantazją, nie pamiętam, czy sprzedawczyni coś krzyczała, ale jest to prawdopodobne. Trochę nas zdziwiły te bułki we Wietnamie. Jeśli jednak przypomni się sobie, że kraj ten to dawne Indochiny, czyli francuska kolonia, to widok takiego pieczywa nie jest już niczym dziwnym.

Podobnie było w Etiopii, gdzie z racji okupacji włoskiej zadomowiła się pizza. Gdyby więc ktoś koniecznie chciał doszukiwać się pozytywów kolonii, to niech mówi o kuchni. Lokalnej nikt nie niszczył, wzbogacał ją tylko przywiezionymi elementami.

Lubie!
0

Przed murem

Królewski grobowiec z Hue po raz ostatni. Tak naprawdę grób (groby) był za widocznym na zdjęciu murem. Próbowałem wspiąć się na mur, ale już nie pamiętam, czy mi się udało, czy nie. W okolicy było sporo atrakcji, więc jeśli nie, to nie musiałem żałować.

Lubie!
0