Płaska płaskorzeźba

PłaskorzeĹşba z Angkor Watu

Pisząc historie związane z moimi zdjęciami, nierzadko dowiaduję czegoś się nowego. Tym razem przekonałem się, że płaskorzeźby dzielą się na płaskie, wypukłe, wklęsłe i wykonane techniką łączną. W Angkorze, przy tylu obiektach, zapewne są wszystkie rodzaje.

„Ubijanie morza mleka” to jedna z najsłynniejszych. Długości nie pamiętam, ale jest spora. Animowaną wersję ubijania znalazłem na Youtube

.

Lubie!
0

Koszule po raz drugi

Chłopcy z Vieng Xay

Jedno zdjęcie z Vieng Xai prezentowałem. Dziś kolejne ujęcie tych samych chłopców. Wtedy stali i klęczeli, zajęci sobą – tu kilku spogląda w różne strony, jeden chyba patrzy się w obiektyw, a drugi splótł ręce na piersiach. Być może też mnie zauważył i swoją postawą chce dodać sobie powagi.

Lubie!
0

Mniejszości za mgłą

W Sapie

Sapa była naszym pierwszym przystankiem we Wietnamie. Ponad trzy tygodnie spędziliśmy w górach w Sinciangu, potem przejechaliśmy przez (prawie) całe Chiny, a na końcu weszliśmy do Wietnamu. Weszliśmy, bo granicą był most, który przekraczało się na pieszo. Dalej był chyba autobus, który dowiózł nas właśnie do Sapy.

Miejscowość ta leży w górach, co prawda niezbyt wysokich (ok. 1600 m n.p.m.), ale to wystarcza, żeby było tam chłodno i przyjemnie. W czasach kolonialnych pełniło funkcję kurortu, a i obecnie jest atrakcją turystyczną, tyle tylko, że nie dla „okupanta”, a dla przyjezdnych, takich jak my. No, może nie do końca, bo my po intensywnym pobycie w wysokich górach nie mieliśmy ochoty na męczące wycieczki.

Snuliśmy się więc po bliższej okolicy, tym bardziej, że mglista i deszczowa pogoda nie zachęcała do wędrówek. Nie pomagała tez w robieniu zdjęć. Widoki odpadały (deszcz i mgła), możliwe były tylko pstrykane z ukrycia portrety przedstawicieli mniejszości etnicznych, którzy ubranych w barwne stroje nie brakowało.

Lubie!
0

Wąż w proszku

Przyprawy, Malezja

Wizytówką bazarów w Azji są przyprawy. Działają oczywiście na nos, ale i na wzrok. Często są bardzo kolorowe i często prezentowane są w dużej ilości. To nie to co u nas, że mamy małe pakieciki po kilka gramów (choć oczywiście da się znaleźć i większe, ale trzeba się natrudzić). Tam często mamy wyłożony spory pojemnik i muszę przyznać, że taki kilogram kurkumy czy chili ma swój ciężar wizualny.

Na bazarze w Kota Bharu przypraw było oczywiście dużo. Niestety, nie zapytałem, po ile były węże i do czego się je dodaje. Poza tym obawiam się, że przywiezienie ich do Polski wiązałoby się ze złamaniem jakichś przepisów. Chyba że bym je wcześniej sproszkował i szedł w zaparte, że to coś innego. Ciekawe, czy celnik potrafi rozpoznać węża językiem lub nosem.

Lubie!
0