Wąż w proszku

Przyprawy, Malezja

Wizytówką bazarów w Azji są przyprawy. Działają oczywiście na nos, ale i na wzrok. Często są bardzo kolorowe i często prezentowane są w dużej ilości. To nie to co u nas, że mamy małe pakieciki po kilka gramów (choć oczywiście da się znaleźć i większe, ale trzeba się natrudzić). Tam często mamy wyłożony spory pojemnik i muszę przyznać, że taki kilogram kurkumy czy chili ma swój ciężar wizualny.

Na bazarze w Kota Bharu przypraw było oczywiście dużo. Niestety, nie zapytałem, po ile były węże i do czego się je dodaje. Poza tym obawiam się, że przywiezienie ich do Polski wiązałoby się ze złamaniem jakichś przepisów. Chyba że bym je wcześniej sproszkował i szedł w zaparte, że to coś innego. Ciekawe, czy celnik potrafi rozpoznać węża językiem lub nosem.

Lubie!
0

Tylko na zdjęciu

Góry nad rzeką

Pisałem ostatnio o mojej niechęci do organizowanych wycieczek, ale wspomniałem też, że czasem nie ma wyjścia, a i zdarzają się wycieczki całkiem przyjemne. Jak było z tą do Jaskini 1000 Buddów – nie pamiętam. To znaczy nie pamiętam, czy można się było tam dostać jakoś inaczej. Ale przeglądając zdjęcia zrobione razem z powyższym, przypomniałem sobie, że w pakiecie była wizyta w jakiejś wiosce. Wybaczcie, ale nie pamiętam szczegółów – coś w niej wyrabiali. Sądząc po zdjęciach były to na pewno wyroby tkackie i jakiś bimber (aparatura do jego wytwarzania została przeze mnie uwieczniona). A z bimbru wyrabiano wyjątkowe wyroby, to znaczy flaszki z zalanymi nim różnymi stworzeniami, wśród których królowały te niebezpieczne – węże (także kobry) i skorpiony.

Nie wiem, jak w Laosie wygląda kwestia akcyzy i domowego wyrobu alkoholi, ale butelkowanie różnych stworzeń jest chyba dozwolone. Gorzej z ich przywiezieniem do Polski. Miałem moment zawahania i chciałem kupić taką pamiątkę koledze, ale jakoś zrezygnowałem. I dobrze, bo na granicy mógłbym mieć z tego powodu kłopoty. Zostały mi węże i skorpiony w alkoholu na zdjęciach.

Lubie!
0