O poranku

Dolina Mismi o poranku

Podobno inspiracją dla Jonasza Kofty, gdy pisał tekst piosenki „Radość o poranku”, był widok ludzi idących rano do fabryki. Ale wiadomo, że nie każdy czuje rano radość. W górach o tej porze dnia to raczej dość rzadkie uczucie. Ale nie zawsze.

Im wyżej, tym poranki są trudniejsze, bo jest zimniej. A różnica między nocą a dniem (szczególnie między nocą a słonecznym dniem) jest bardzo duża. Jeśli kogoś czeka długi marsz, wdaje wcześnie. Wtedy śpiwór bywa pokryty szronem (z wilgoci z oddechów), powłoka namiotu podobnie. Trzeba jakoś przygotować posiłek i picie. Albo trzeba nagarnąć śniegu, albo – jeśli jest się niżej – wyjść po wodę do strumienia. Jeśli ktoś był zapobiegawczy, nabrał wody dzień wcześniej i włożył butelkę do śpiwora (by nie zamarzła). Teraz tylko rozpalić kuchenkę, poczekać i można wlać w siebie coś ciepłego.

Pamiętam, jak raz w Indiach wyszliśmy rano, żeby dość do przełęczy (była celem naszej wędrówki). Przygotowanie śniadania nie wyglądało jakoś dramatycznie, bo nie zostało w mojej pamięci. Ale droga w górę już tak. Słońca nie było, wiał wiatr i było bardzo zimno. W pewnym momencie zatrzymaliśmy się, żeby rozgrzać Gosi dłonie. Gdy dzień już wstawał, zboczyliśmy ze ścieżki, żeby tylko szybciej wystawić się na promienie słońca. Potem już było dużo lepiej. Ale bywało i gorzej, gdy w Andach obudziliśmy się w straszliwej zawierusze i nieomal huraganie.

Powyższe zdjęcie powstało też w Andach, ale w innym miejscu. Za sobą mieliśmy pobyt na szczycie Nevado Mismi i wizytę u Ĺşródeł Amazonki. Pozostał nam tylko powrót do cywilizacji. Dzień wcześniej śniegu nie było, ale za niebo było pokryte chmurami. Rano obudziło nas słońce i niewielka pokrywa śnieżna. Dzięki mogliśmy się przekonać, że na tej wysokości (ok. 5000 metrów) w niejakiej odległości od naszego namiotu coś łaziło. Odcisk łap był na oko koci, choć trochę większy niż typowego dachowca.

Lubie!
0

Japoński most w Wietnamie

Most w Hoi-an

Hoi-an kojarzy nam się głównie z setkami sklepów z odzieżą – głównie damską. W przewodniku było określane „miastem krawców” i jak najbardziej słusznie. Sklepów było pełno i wybór bardzo bogaty. Nie było chińszczyzny tylko oryginalne ubiory i z tego co pamiętam, każdy sklep miał trochę inny asortyment.

Jednak kiecki, choćby najpiękniejsze, nie są ciekawym obiektem dla fotografa (szczególnie na plastikowych manekinach). Zamiast tego prezentuję most – wyjątkowy most. Zbudowała go ponad 500 lat wcześniej społeczność japońska. Przetrzymał trzęsienia ziemi, ale nie dał rady Francuzom, którzy „przystosowali” go do ruchu kołowego, spłaszczając jego nawierzchnię. Na szczęście w 1986 został odrestaurowany i w roku 2005 wyglądał jak zupełnie oryginalny zabytek.

Gdyby kogoś zainteresował temat, a także chciał się czegoś dowiedzieć o Hoi-an, polecam film umieszczony na stronie Unesco.

Lubie!
0

Bajońskie twarze

Twarze w Bayonie

Czy Bajońskie twarze mają coś wspólnego z bajońskimi sumami? Formalnie nic. Bajonskie sumy to olbrzymie kwoty. A Bajońskie twarze to twarze z Bajonu. Na upartego łączy je to, że wspomniane twarze są wielkie i jest ich multum. Tu akurat skali nie widać, ale można dostrzec, że jest ich sporo.

Lubie!
0

Boliwia

416DSC_3870Boliwia to jeden z tych krajów, które wspominam najmilej. Nie byliśmy tam zbyt długo i wiemy, jak niebezpiecznie tam jest (nasz też okradli), a mimo to lubię ten kraj.

Z jednej strony dotarła tam nowoczesność (10 lat temu oznaczało to komórki i komputer), a z drugiej tradycja jest obecna wszędzie. Objawia się w strojach (jakże innych od średniej południowoamerykańskiej), obrzędach.

Strój ze zdjęcia był uroczysty, ale na co dzień ludzie (głównie kobiety) ubierają się po swojemu. Charakterystyczne meloniki, bufiaste spódnice, inne elementy stroju – to nie jest góralska cepelia, ale codzienność.

Obrzędowość, którą mogliśmy zaobserwować, była… autentyczna. Oczywiście moja ocena tego jest z natury rzeczy powierzchowna i potencjalnie obarczona błędem, ale mimo wszystko, gdy obserwowałem ludzi idących w drodze krzyżowej, widziałem, że robią to sami, z przekonaniem, a nie z rozpędu (bo tak wypada).

Nie wiem, czy jeszcze kiedyś odwiedzę ten kraj, który przecież się zmienia, ale jeśli to sie stanie, na pewno będę z niecierpliwością czekał na kolejny kontakt z Boliwią.

Lubie!
0