Pani ze zdjęcia utraciła połowę twarzy. Nie wiem, czy w Kambodży też to obowiązuje, ale niedaleko, bo w Tajlandii jak najbardziej – można stracić twarz.
Z grubsza oznacza to to, co wynika z samej nazwy. Jeśli ktoś się znajdzie w sytuacji krępującej (z winy własnej lub czyjejś), traci twarz. Dla Taja (z tego co wiem także np. dla Chińczyka) to sytuacja wybitnie niekomfortowa i w zasadzie osoba, która ma na to jakiś wpływ, powinna starać się, by to się nie stało. Mówię tajemniczo? Ot choćby gdy wytkniemy komuś publicznie błąd. Nie wiem, czy zrobienie tego dyskretnie, na osobności, zmienia sytuację, ale w obecności innych osób – utrata twarzy gwarantowana.
U nas taka sytuacja to oczywiście pewien dyskomfort (kto lubi publicznie wychodzić na durnia?), ale przecież drobne potknięcie czy niedociągnięcie przyjmujemy spokojnie. Dla Taja to koniec świata.