Kolorowe plamy

Kolorowe plamy

W Buenos Aires byliśmy trzy razy. Raz jak przyjechaliśmy do Argentyny, drugi, gdy musieliśmy odwiedzić polski konsulat i poprosić o tymczasowy paszport (w miejsce skradzionego), a trzeci, gdy wyjeżdżaliśmy.

Za tym ostatnim razem w schronisku nawiązaliśmy komitywę z jakimś chłopakiem. Nie pamiętam już skąd był, ale z jakiegoś południowoamerykańskiego kraju. Wspólnie wybieraliśmy się do dzielnicy La Boca, ale wyprawa nie doszła do skutku. Tzn. my pojechaliśmy, on nie. Potem powiedział, że w tym czasie pojechał dla mamy na grób Carlosa Gardela, słynnego argentyńskiego piosenkarza. Jak się wyraził, pojechał powiedzieć „Ciao, Gardel”.

Dzielnica La Boca słynie z kolorowych domów. Rzeczywiście – jest ich sporo i na najbardziej zatłoczonej ulicy napawają oczy soczystością barw. W bocznych uliczkach kolory też są (więc to nie dla turystów), ale zdecydowanie bardziej przyblakłe. Mimo to warte zdjęcia.

Lubie!
0

Gdzieś, gdziekolwiek

Na początek witam po wakacjach. Fotograficznie chyba udanych, więc może odejdę nieco od pierwotnego zamiaru (myślę o tym od dawna) i włączę do prezentowanego zbioru trochę nowszych zdjęć. Ale jeszcze nie dziś.

Opisując każde zdjęcie, muszę przypomnieć sobie, gdzie zostało zrobione. Z poniższą fotografią jest problem. Nie ma na niej chyba niczego, co by to ułatwiało. Kilka szczegółów może jedynie zawęzić krąg poszukiwań.

  1. anglojęzyczny napis „car park” – może być zrobiony w dowolnym miejscu na świecie;
  2. drugi napis rozszyfrowałem po dłuższej chwili – „park at your own risk” – też może być zrobiony wszędzie. Z drugiej strony w tym kraju język angielski musi być w miarę rozpowszechniony, skoro tak został opisany parking;
  3. drzewo to figowiec beniamina (potocznie: fikus beniamin), roślina, która naturalnie występuje „od południa Azji po północną Australię i Wyspy Salomona” (cytat z Wikipedii). Może być zasadzone ręką człowieka, ale tak czy inaczej, kraj jest ciepły;
  4. odrapany mur sugeruje kraj raczej ubogi, z pewnością nie w typie Szwajcarii.

Ja niczego więcej nie potrafię ze zdjęcia wyczytać.

Dodatkowych informacji dostarcza EXIF – rok 2009, a wtedy byłem w Malezji. 29 marca – chyba wyspa Penang.

Na marginesie dodam, że fikusy w tamtym rejonie można spotykać dość często. To m.in. one oplatały ruiny w Angkorze. Zaś największy znajduje się gdzieś w Tajlandii. Nie mogę go teraz namierzyć, ale wygląda podobnie jak ten w Indiach.

Lubie!
0