Ciągle walczy

Ciężarówkę widoczną powyżej sfotografowałem, bo, będąc w Ameryce Południowej, robiłem zdjęcia graffiti. Wśród nich często pojawiały się wizerunki Che Guevary i choć to nie było ściśle rzecz biorąc graffiti, to pasowało do pomysłu.

Teraz moją uwagę zwrócił jednak bardziej napis. Na innym zdjęciu znalazłem go całego. Brzmi „No soy vencedor, ni soy vencido, soy el que sigue luchando”, czyli „nie jestem zwycięzcą, nie jestem przegranym, ciągle walczę”. Nie wiem, czy hasło ma związek z Che Guevarą, czy to motto kierowcy. Tak czy siak – nie da się ukryć, że hasło jest dość uniwersalne.

Lubie!
0

Che i Argentyna

Che Gevara

Dzień przed zrobieniem tego zdjęcia byliśmy w polskie ambasadzie po paszport dla Gosi. Nasza trasa musiała ulec zmianie. Po powrocie z Aconcagui planowaliśmy jechać na południe, ale gdy zaaferowani wrzucaliśmy informacje na naszą stronę, ktoś świsnął nam plecak. Straty były – aparat, czeki podróżne, trochę gotówki i paszport. Niestety, bez tego ostatniego nie byliśmy w stanie kontynuować podróżny. To znaczy przejechalibyśmy jeszcze kawał Argentyny, ale już do Ziemi Ognistej byśmy nie dotarli, bo jedyna droga wiedzie przez Chile. W planach mieliśmy jeszcze inne kraje, więc – tak czy inaczej – musieliśmy wyrobić tymczasowy paszport.

Na szczęście obyło się bez komplikacji i zanim wyruszyliśmy na południe kraju, mogliśmy się zrelaksować w Buenos Aires. Proszę mnie dobrze zrozumieć – „zrelaksować” oznaczało spokojne włóczenie się po mieście, podglądanie ludzi, a nie żadne ekscesy.

W jednym z turystycznych zakątków miasta na stoisku z pocztówkami zobaczyłem kilka poświęconych Che Gevarze. Prezentuję tę najmniej dosłowną, ale zawierającą wszystko.

Lubie!
0

Che wiecznie żywy

Che wiecznie żywyChe Gevara to „produkt” typowo latynoamerykański. U nas i u nich stał się ikoną popkultury. Ale tam ma chyba inny status, jest bardziej obecny podejrzewam, że jego wizerunek niezłomnego wojownika o prawa pokrzywdzonych jest bardziej żywy. W rzeczywistości jego ocena jest co najmniej niejednoznaczna, choć nie brak takich, którzy uważają go za zbrodniarza.

Abstrahując od tych rozważań, od pewnego momentu fotografowałem Che, gdzie tylko mogłem. Czasem to były zdjęcia, czasem grafitti – w Argentynie, w Boliwii, w Peru. Powyższa fotografia powstała w Potosi w Boliwii. Pół godziny wcześniej odwiedziliśmy kopalnię srebra, z której słynne jest i było miasto. Za czasów kolonialnych wywieziono do Hiszpanii tysiące ton kruszcu wydobytego z Cerro Rico (Bogatej Góry). Kopalnia działa nadal, ale już nie przemysłowo – masowe wydobycie zakończyło się w XVIII wieku. Teraz fedrowanie opłaca się tylko na niewielką skalę. Znacznie więcej profitów przynosi oprowadzanie turystów.

Jako ciekawostkę podam, że miasto leży ok. 1,5 km wyżej niż nasze Rysy, więc poruszanie się po nim może być wyzwaniem.

Lubie!
0