Ołtarzyk

Hotelowy ołtarz

Powyższe zdjęcie powstało w Phnom Pen. W hotelu, w którym mieszkaliśmy, stało takie coś na korytarzu i było raczej do użytku gospodarzy, nie gości. Z punktu widzenia fotografa to trudna scena, bo czerwona, więc tylko co czwarty czujnik z matrycy jest wykorzystywany. Ale co zrobić, jakoś i takie fotki trzeba pstrykać.

Zaskakujące dla mnie po latach (wtedy się nad tym nie zastanawiałem), że ołtarzyk jest ewidentnie chiński. W Kambodży króluje szczupły Budda, nie grubasek, którego widać na zdjęciu. Ĺšmiejący się tłuścioch jest wynalazkiem chińskim, gdzie Buddę przetworzono i dostosowano do lokalnych potrzeb. Ciekawe jest, że ludziom w naszej kulturze słowo budda kojarzy się właśnie z chińską wersją. My też przywieĹşliśmy z Indii taki posążek, a było to długo przedtem, zanim odwiedziliśmy zakątek Azji, w którym wyznawany jest buddyzm.

Wtedy dostałem od kolegi zadanie, przywieĹşć liść z drzewa, pod którym książe Siddhartha Gautama doznał objawienia. Nie byliśmy jednak tam, ale odwiedziliśmy miejsce, gdzie rośnie genetyczna kopia drzewa, pod którym Budda nauczał. Historia jest ciekawa, bo kawałek oryginalnego drzewa został zasadzony na Sri Lance. To, które rosło w Indiach zginęło, a wtedy zrobiono kopię kopii – fragment drzewka lankijskiego posadzono w Indiach.

I tak w tym samym miejscu do oryginał, rośnie doskonała kopia. Z zerwaniem liści nie było problemu.

Lubie!
0

W półmroku

W półmrokuDziś podwójne wyłamanie się z konwencji. Po pierwsze zdjęcie jest pionowe (co już było, ale chyba tylko raz), a po drugie pochodzi spoza pierwotnego zbioru.

Kościoły to miejsca o szczególnej atmosferze. Czy wchodzi tam wierzący czy niewierzący, musi się poddać szczególnej aurze, choćby z powodu specyficznego oświetlenia, akustyki, ciszy czy… chłodu. O ile nie trwa msza, ludzi jest mało, wszyscy mówią szeptem lub milczą, panuje półmrok. Takie odczucia spotęgowane są w cerkwiach, bo Kościoły prawosławne bardziej akcentują obrzędowość oraz… są dla nas bardziej egzotyczne (choć nie znajdują się na drugim końcu świata).

W Gruzji, gdzie to zdjęcie zostało zrobione (ale też w Rumunii), w większości cerkwi jest zakaz fotografowania. Nie wynika on z żadnych racjonalnych przesłanek (nie jest to np. zakaz używania lampy błyskowej), ale jest. Na szczęście większość to nie wszystko, więc gdzieniegdzie udawał się zrobić zdjęcie.

Uległem strachowi przed zbytnim obciążeniem i tym razem nie wziąłem na wakacje statywu oraz szerokiego obiektywu. Oczywiście od razu tego pożałowałem.

Lubie!
0

Rybki

RybkiJedną z korzyści podróżowania jest możliwość próbowania nowych potraw. Nie napisałem „dobrych”, bo to różnie bywa – niektóre są smaczne, inne takie sobie, a trafiają się obrzydliwe.Nie chcę tu się puszyć – nie jadłem małpich mózgów czy baranich oczu, choć jakieś robaczki w ramach testów się zdarzało. Nie jestem też z tych, którzy po powrocie z jakiegoś kraju przez trzy miesiące jedzą to, co na wyjeĹşdzie.

Mówiąc krótko – podchodzę do sprawy zdroworozsądkowo, i jeśli coś mi smakuje, to jem, a jeśli da się to zrobić w domu małym wysiłkiem, od czasu do czasu się tym raczę. Do mojego jadłospisu na stałe weszła jedna potrawa – ryż z warzywami. Z innych zdarzyło nam się robić momo, i pirażoki. Raz czy dwa zrobiliśmy także coś, co poznaliśmy pod nazwą lomo, ale funkcjonuje jako lomito. Teraz czas na chaczapuri po adżarsku, którym objadaliśmy się w ostatnie wakacje. Potrawa to bardzo smaczna, pożywna (wystarcza za cały obiad) i efektowna. Jedynym problemem jest konieczność zasymulowania gruzińskiego sera, ale z tego, co przeglądałem różne przepisy, wygląda na to, ze istnieje jakieś rozwiązanie tego problemu.

A może ktoś „przywiózł” jakąś potrawę z wojaży i podzieli się nią tutaj?

Aha – powyższe zdjęcie pochodzi z Malezji, z targu, który już tu opisywałem. A z rzeczy, których się nie da przywieĹşć, a bardzo chciałbym, na pierwszym miejscu muszę wymienić soki z mango z Etiopii.

Lubie!
0

Orzeszki

OrzeszkiW 2009 roku byliśmy w Malezji. Był to pierwszy egzotyczny wyjazd po dłuższej przerwie. Egzotyczny – wydaje się to oczywiste, bo Malezja jest daleko, więc będzie różna od Polski. Rzeczywiście była, ale trochę na inny sposób, niż się spodziewałem.

Z jednej strony Malezja wydaje się krajem biednym i niezbyt rozwiniętym (jakaś tam Azja), z drugiej strony tam właśnie stoi swego czasu najwyższy budynek świata. Pełno tam kontrastów – miejsc biednych i zaniedbanych, a obok lśniące drapacze chmur, jakich w Polsce długo jeszcze nie będzie.

Dalekie podróże kojarzą się z ciekawym jedzeniem. Było go tam sporo, ale długo nie mogliśmy znaleĹşć bazarów, na których by można kupić np. owoce. W Kota Bharu miał być najbardziej malowniczy targ w tej części świata. Był, ale już lekko okiełznany, nie taki, jakiego się spodziewaliśmy. Znajdował się w olbrzymiej hali i to już nie był ten „klimacik”, którego się spodziewaliśmy.

Powyżej: na jednym ze stoisk sprzedawano orzeszki ziemne. Więcej zdjęć z Pasar Siti Khadijah jeszcze się pojawi.

Lubie!
0