Kolorowe plamy

Kolorowe plamy

W Buenos Aires byliśmy trzy razy. Raz jak przyjechaliśmy do Argentyny, drugi, gdy musieliśmy odwiedzić polski konsulat i poprosić o tymczasowy paszport (w miejsce skradzionego), a trzeci, gdy wyjeżdżaliśmy.

Za tym ostatnim razem w schronisku nawiązaliśmy komitywę z jakimś chłopakiem. Nie pamiętam już skąd był, ale z jakiegoś południowoamerykańskiego kraju. Wspólnie wybieraliśmy się do dzielnicy La Boca, ale wyprawa nie doszła do skutku. Tzn. my pojechaliśmy, on nie. Potem powiedział, że w tym czasie pojechał dla mamy na grób Carlosa Gardela, słynnego argentyńskiego piosenkarza. Jak się wyraził, pojechał powiedzieć „Ciao, Gardel”.

Dzielnica La Boca słynie z kolorowych domów. Rzeczywiście – jest ich sporo i na najbardziej zatłoczonej ulicy napawają oczy soczystością barw. W bocznych uliczkach kolory też są (więc to nie dla turystów), ale zdecydowanie bardziej przyblakłe. Mimo to warte zdjęcia.

Lubie!
0

Szczyt w chmurach

Szczyt w chmurachFotografia z jednej strony rejestruje rzeczywistość, z drugiej pozwala nią manipulować. Przykładem jest powyższe zdjęcie.

Zrobiłem je, gdy szliśmy w kierunku (tak nam się przynajmniej zdawało) bazy pod Aconcaguą. Okoliczne szczyty nie były imponujące, nie było też jakiejś strasznej burzy, zamieci czy czegoś takiego. Tego ranka pogoda się zepsuła, okolica została przyprószona śniegiem i napłynęły chmury lub mgła. Było jasno, choć oczywiście nie słonecznie. Po pół godziny marszu w górę jakiegoś potoku przypuszczenie, które kiełkowało w nas od jakiegoś czasu, przerodziło się w decyzję – idziemy złą drogą i trzeba zawrócić.

W sumie nadłożyliśmy chyba trzy dni marszu, co mogło nam wyjść nawet na zdrowie, bo lepiej się zaaklimatyzowaliśmy. Po wszystkim okazało się, że poszliśmy najrzadszą drogą (z tych dostępnych dla turystów) – przez Dolinę Guanako. Te sympatyczne zwierzęta pojawiały się dość często, tego dnia zrobiłem jednemu zdjęcie. Pojawi się za… za tyle, że aż nie chce mi się liczyć.

Ta fotka nie wyglądała jakoś spektakularnie, aż postanowiłem się pobawić jakimś programem graficznym i zwiększyć jej wartość. Efekt ja wyżej.

Lubie!
0

Krople rosy

Krople rosy

Przyznam, że z tym zdjęciem miałem problem. Nie mogłem go nigdzie umiejscowić i dopiero analiza danych z EXIF-a naprowadziła mnie na właściwy trop.

Zdjęcie powstało w Argentynie, w parku wodospadu Iguazu. O samym wodospadzie jeszcze będzie, bo i będą fotografie z kaskadami. Ale park to nie tylko wodospady – dookoła nich jest tropikalny las z różnymi ciekawymi obiektami do fotografowania, jak choćby kwiatostanami trawy z kroplami rosy. W (prawie) każdym miejscu coś takiego można znaleĹşć. Fotografia ma taką właściwość, że pozwala przeskalować do jednego rozmiaru potężną górę i małego robaczka, wielki wodospad i krople rosy na trawie. Dlatego robiąc zdjęcia, warto mieć oczy szeroko otwarte, patrzeć przed siebie, pod nogi oraz na boki. Nie zawsze to, co największe, najlepiej wygląda na zdjęciu.

Lubie!
0

Boisko za miastem

Boisko za miastem

W 2005 roku odwiedziliśmy Patagonię. Jednym z pierwszych przystanków było Puerto Mardyn. Dziwne to było miasto. Kończyło się nagle: osiedle domków, płot, a za nim jak nożem uciął – znikało miasto i rozciągało się suche pustkowie skąpo porośnięte brązową trawą. Pamiętam, że ktoś nas wtedy podwiózł i z rozmowy dowiedzieliśmy się, że ziemia wokół miasta jest w posiadaniu farmerów, którzy za nic w świecie nie oddadzą jej pod budowę domów. Była im potrzebna, by zachować równowagę biologiczną na pastwiskach.

W tym rejonie hoduje się owce. Już nie pamiętam dokładnie, ale na jedno zwierze potrzeba jakiejś olbrzymiej powierzchni (powiedzmy 3 hektarów). Jeśli będzie mniej, trawa nie zdąży się zregenerować i ziemia zamieni się w pustynię. Farmerzy ziemi więc nie oddają, a miasto dusi się w swoich granicach.

My mieszkaliśmy tam na kempingu „El Golfito” na obrzeżach miasta. Miejsce pamiętam jako zapuszczone i niezbyt popularne. Włócząc się w okolicy, napotkałem na boisko, jeszcze bardziej zapomniane. Nie wiem, jakim cudem przetrwało. Gdy dziś patrzę na zdjęcia satelitarne, kemping jest, ale boiska nie mogę wypatrzeć.

Lubie!
0

La Boca

La BocaMiejscem, które warto odwiedzić w Buenos Aires jest La Boca, dzielnica portowa. Najsłynniejsza w niej jest ulica Caminito, gdzie domy były pokrywane resztkami farb pozostałych po malowaniu statków. Kiedyś miała charakter typowy dla takich miejsc – pełno tam było marynarzy, często podpitych, prostytutek itp. Podobno nadal bywa tam niebezpiecznie, ale my o tym nie wiedzieliśmy.

Teraz dzielnica otwiera się na turystów i oczywiście widać, że domy są bardziej jaskrawe tam, gdzie ruch turystyczny został przekierowany. W bocznych uliczkach kolory mocno przyblakły, ale też są.

Drugą atrakcją dzielnicy jest stadion drużyny Boca Juniors. Tam zaczynał boski Diego i ma tam w alei sław swoją gwiazdę. Ciekawe, że gwiazdy obok zawierają odciski stóp piłkarzy, a ta nie.

Ciekawostką jest to, że w 1882 roku dzielnica ogłosiła secesję od reszty kraju.

Lubie!
0

Hostele

W czasie naszych podróży najczęściej spaliśmy w hostelach (zdarzały się oczywiście inne, czasem ciekawe miejsca). Większość z nich oferuje – poza łóżkiem i łazienką – fajną atmosferę, możliwość spotkania innych podróżników oraz pomocny personel.

Mam kilka zdjęć hosteli ze środka, bo często są one pomysłowo urządzone. Ten, który widać poniżej był też ładny z zewnątrz. Mieści się w Mendozie w Argentynie. Zamieszkaliśmy w nim po powrocie z Aconcagui, kiedy skradziono nam trochę pieniędzy i paszport Gosi, co spowodowało zmianę planów i powrót do Buenos Aires.

Casa Pueblo - MendozaNie był to rzecz jasna jedyny ciekawy budynek w Mendozie. Miasto obfituje w fajne budynki o „południowym” charakterze. Taka architektura kojarzy się z Hiszpanią, Grecją czy południową Francją – miejscami, gdzie spędza się wakacje. Niestety, nie jest ona do przeniesienia do nas z powodu klimatu. A szkoda.

Wracając do hosteli… Ciekawą funkcją, którą oferują, jest przechowalnia. Można tam zostawić rzeczy, których nie chce się dĹşwigać. My w Buenos Aires zdeponowaliśmy buty górskie (tzw. skorupy) na kilka ładnych miesięcy. Nie było problemów, po powrocie odebraliśmy je.

Lubie!
0