Żar epoki

Ĺšwiątynie AngkoruJonasz Kofta śpiewał kiedyś, że chłodu użyczą tylko drzewa, tylko liście. Jeśli chodzi o zasadniczą wymowę tamtej piosenki, to zgadzam się w całej rozciągłości. Ale akurat podczas zwiedzania Angkoru chłodu zaznaje się w inny sposób. Oczywiście – fotografowie poważnie podchodzący do swojego hobby lub zawodu wstają z kurami (lub przed nimi) i gdy słońce wychyla się zza horyzontu, już czekają z aparatami gotowymi do strzału. Potem, gdy słońce jest w zenicie i praży, odsypiają w hotelach (lub segregują zrobione zdjęcia), by wieczorem znów pojawić się na stanowisku.

My tak nie robiliśmy, zwiedzaliśmy cały czas (z wyjątkiem nocy oczywiście). A w najgorszym upale najlepsze schronienie przed żarem dawały właśnie mury. Chciałoby się dodać „starożytne”, ale nie. Państwo Khmerów istniało w średniowieczu. Obecnie prezentuje się okazale, ale oczywiście tylko jako ruiny. Wtedy było największym miastem na świecie z imponującą liczbą miliona mieszkańców. Dla porównania Warszawa tę liczbę osiągnęła po raz pierwszy w roku 1925, kolejny po trzydziestu latach.

Lubie!
0

Twierdza kobiet

Banteay Srey

Bantay Srey była bardzo reklamowana przez przewodnik. Niestety, dotychczasowa metoda (rowery) zwiedzania w tym wypadku nie nadawała się. Ĺšwiątynia była daleko i wiodły do niej kiepskie drogi (choć potem odwiedziliśmy jeszcze odleglejszą, ale tam prowadziła droga asfaltowa). Wynajęliśmy więc tuk-tuka (z kierowcą) i pojechaliśmy. Po drodze złapała nas ulewa, był koniec pory deszczowej.

Bantay Srey zwana jest „Twierdzą kobiet” – nie dlatego, że zamieszkiwały tam jakieś azjatyckie odpowiedniczki Amazonek. Chodzi o kunsztowność zdobień (domyślam się, że męskie brutalne ręce do tego nie pasowały). Nas obiekt rozczarował, ale nie z powodu płaskorzeĹşb. Dlaczegoś był ogrodzony i nie dało się podejść blisko. Dodatkowo słońce stało za grubymi chmurami i było bardzo mało światła. Zdjęcia robione długim obiektywem wychodziły ruszone. Na kolejne odwiedzimy nie mieliśmy czasu ani pieniędzy. Tak to bywa…

Lubie!
0

Angkor w 2D

PłaskorzeĹşba z AngkoruJak już kiedyś pisałem, fotografując, warto mieć oczy i uszy szeroko otwarte. Często jest tak, że są naturalne ujęcia, miejsca, które od razu wybiera każdy fotograf. Są gwarancją dobrego zdjęcia. Tyle tylko, że zdjęcia takiego samego, jak tysiąc innych. Kiedyś byliśmy w Etiopii przy wodospadzie, który jest początkiem Nilu Błękitnego. Mieliśmy pecha, bo była pora sucha, więc wodospad był marny. Ale i mieliśmy też szczęście, bo u jego podnóża było sporo suchego miejsca. Rozbiliśmy więc namiot i przenocowaliśmy. Turyści szybko zniknęli i mieliśmy cały wodospad dla siebie. Oczywiście robiliśmy zdjęcia. Teraz już nie pamiętam, ale chyba Gosia zrobiła coś innego – fotkę nie frontalną, ale gdzieś z dołu, nieomal spod strumienia wody. Wtedy otworzyły mi się oczy i stwierdziłem, że to dużo lepsze niż typowe widoki.

Rano zjawił się chłopiec, by nam coś sprzedać. Nie byliśmy zainteresowani. Gdy wracaliśmy, towarzyszył nam i, chcąc jednak dokonać jakiejś transakcji, starał się być miły. Mówił, gdzie należy uważać, gdzie jest najlepsza ścieżka oraz – co mnie szczególnie irytowało – skąd należy robić zdjęcia. Należy, można – wszystko jedno. Rzeczywiście, pokazywał punkty, z których był wspaniały widok. Jednak ja, zdenerwowany, ignorowałem jego rady. Bo co za radocha zrobić takie zdjęcie, jakie przede mną stu ludzi? Czasem jest, bo trudno spodziewać się, że każde będzie unikatowe. Ale jednak jest satysfakcja, gdy kopię znanego ujęcia zrobię sam, dojdę do niego samodzielnie, a nie ma jej, gdy ktoś mi powie: stań tu, skieruj aparat w tamtą stronę. Wtedy stajemy się automatem do naciskania migawki.

A jaki związek powyższego wywodu z Angkorem? Budowle Angkoru są piękne i często charakterystyczne, ale warto też zwracać uwagę na detale, których akurat tam nie brakuje. Czasem są ciekawsze niż same świątynie. Fotografując cokolwiek, warto o tym pamiętać.

Lubie!
1

Splątany Angkor Wat

Splątany Angkor WatPewnie już o tym pisałem, ale co tam… Gdy zwiedzamy Angkor, widzimy ładne, klimatyczne ruiny. Ale gdy dotarli tam Francuzi, wiele posągów i budynków było zniszczonych, a ich części porozrzucane. Archeolodzy pracowicie to poskładali, czasem po prostu poukładali na sobie, czasem połączyli metalowymi klamrami. Kilka świątyń zostało zostawionych w takim stanie, w jakim zastali je Europejczycy.

To jeden z takich przykładów: nazwy nie pomnę, choć być może dałoby się to ustalić. Ale jeśli ktoś chce to zobaczyć na własne oczy, po prostu musi spytać przewodnika lub przeczytać przewodnik. Po dotarciu ma miejsce wejść do środka (najlepiej w południe, wcześnie rano lub póĹşno wieczorem, kiedy jest najmniej turystów), zamknąć oczy i wyobrazić siebie w roli Indiany Jonesa. Bezcenne.

P.S.
Oczywiście jeśli chodzi o robienie zdjęć, środek dnia odpada. Ale nawet w największe upały, wewnątrz kamiennych wnętrz panuje przyjemny chłód.

Lubie!
1

Kamienne miasto

Kamienne miasto - Angkor Wat

Po raz kolejny zdjęcie z Angkoru, ale tym razem w odcieniach szarości. Wydaje mi się, że do tego zdjęcia taki sposób prezentacji pasuje wyjątkowo, bo podkreśla szorstkość kamiennych murów khmerskiego miasta.

W Phnom Pen byliśmy w jakimś muzeum i zapamiętałem stamtąd zdjęcia Angkoru. Wszystkie czarno-białe, surowe i groĹşne w wyrazie. Elementem, który przykuwał wzrok (poza samymi budowlami) i odpowiadał za klimat, było dramatyczne niebo ze skłębionymi chmurami.

Teraz jest je stosunkowo łatwo uzyskać. Wystarczy pochmurny dzień, zrobienie trzech klatek z różnymi ekspozycjami, a następnie „wrzucenie” ich do Photomatiksa. Wtedy, bo zdjęcia oglądałem lat temu siedem, a przecież powstały jeszcze wcześniej, trzeba było trafić na pochmurny dzień oraz moment, w którym słońce przebiło się przez obłoki, by oświetlić fotografowany obiekt. Takiego czegoś nie da się zaplanować, trzeba na to polować przez dłuższy czas. Biorąc pod uwagę ceny biletów, trzeba mieć na to spory budżet. Zwykłym śmiertelnikom pozostaje HDR lub zwyczajne niebo.

Lubie!
1

Galeria

GaleriaProszę – oto ślepy traf. Dwa zdjęcia z Angkoru pod rząd.

O ile mnie pamięć nie myli to jest nawet z Angkor Watu, czyli centralnej budowli dla całego Angkoru. Nie wiem, jak jest teraz, ale w 2005 roku zwiedzanie nie było tanie. Maksymalny karnet kosztował sporo, ale było warto. Przynajmniej my to tak ocenialiśmy, bo spotkałem ludzi, którzy mówili, że obwiedziono ich w jeden dzień i to było wystarczające.

Angkor to potężny kompleks i miejsc do zwiedzania jest bardzo dużo. Wiadomo, że wszystkie są o tyle podobne, że to budowle z kamienia. Ale różnią się sporo. Imponują rozmachem i dbałością o szczegóły (jeszcze pojawią się na zdjęciach). Gdyby poważnie podejść do tematu fotografowania, to i miesiąc nie wystarczy. Ja fotografowałem tradycyjnie, czyli przy okazji zwiedzania. Na zachód słońca przyczaiłem się chyba dwa razy, na wschód chyba wcale. Niestety i to i to oznacza konieczność podróżowania po ciemku, co rowerem (naszym głównym środkiem lokomocji) jest trochę utrudnione.

Gdyby ktoś chciał pojechać na fotografowanie czegoś atrakcyjnego – Angkor polecam z czystym sumieniem. Mogę też pożyczyć książkę z mnóstwem ilustracji, żeby było łatwiej wybierać obiekty. Nota bene kupioną w Angkorze od miejscowych. Oryginał, pięknie wydana.

Lubie!
1

Trochę gruzu

Trochę gruzuGdybym nie przyjął zasady, że publikuje wszystkie wybrane zdjęcia zgodnie z wylosowaną kolejnością, to pewnie by poczekał na swoją kolej długo, a może i nigdy bym go nie pokazał. Na tapetę od biedy może być, ale poza tym… jest takie sobie.

Fotka powstała w Kambodży, w Angkorze. Obeszliśmy ruiny jednej ze świątyń, a potem zrobiłem „krok w bok” – zaraz za granicą lasu leżało całkiem sporo kamiennych fragmentów. Trzeba wyjaśnić, że gdy Portugalczycy „odkryli” Angkor, wiele świątyń był zrujnowanych. Potem Francuzi pieczołowicie składali je z dostępnych kawałków niczym puzzli. Efekty są zadziwiające, bo sporo im się udało. Porozrzucanych kamieni jest jednak nadal wiele i pewnie już nigdy nikt z nich niczego nie zrekonstruuje. Dlaczego „odkryli” napisałem w cudzysłowie? Europejczycy odkryli Angkor dla siebie, bo miejscowi wiedzieli o jego istnieniu zawsze.

Z Angkoru będzie jeszcze sporo zdjęć, bo bardzo nam się to miejsce podobało. Jest różnorodne i nie takie ugładzone, jak europejskie zabytki. Gdy spaceruje się wśród angkorskich murów, można się poczuć prawie jak Indiana Jones.

Lubie!
0