Kolejność ma znaczenie

Pagoda w Phnom Pehn

Mówisz Kambodża, myślisz Angkor. Pod tym zdaniem podpisze się większość turystów, którzy odwiedzili kraj Khmerów. Coś w tym jest, bo Kambodża ma Angkor Wat (centralny zespół świątyń Angkoru) nawet na fladze swojej fladze. Turyści przeważnie lecą do Siem Riepu, zwiedzają Angkor i wylatują.

My chcieliśmy oczywiście zobaczyć w Kambodży więcej, nie tylko najsłynniejszy zabytek, ale to przypadek sprawił, że najpierw trafiliśmy do Phnom Pehn (na świątynię ze zdjęcia natknęliśmy się też przypadkiem) , potem widzieliśmy Sambor Prey Kuk, a na samym końcu Angkor.

Emocje były więc stopniowane. Potem, gdy w Tajlandii widzieliśmy jakieś świątynie z czasów Angkoru, były dla nas tylko kolejnymi tego typu budowlami i to średniej wielkości. Kolejność zwiedzania ma znaczenie.

Lubie!
0

Słoń na płasko

PłaskorzeĹşba w Angkorze

Dziś krótko – zdjęcie bez historii, bo to kolejna fotka z Angkor Watu i to na dodatek fragment płaskorzeźby, której wycinek już prezentowałem. Ale ta płaskorzeźba była bardzo duża, więc kto wie, może coś z niej się jeszcze tu pojawi?

Lubie!
0

Skąd te lwy

470DSC_3105

Dziś kolejne zdjęcie ze świątyń Sambor Prei Kuk. Przyglądając się temu zdjęciu zdałem sobie sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze, lwy z Sambor Prey Kuk przypominają  te przedstawiane w chińskich świątyniach. Są różne od wysmukłych przedstawień króla zwierząt z Angkoru. Po drugie zaś, skąd dawni mieszkańcy Kambodży znali lwy?

Współcześnie lwy żyją w Afryce, na bliskim wschodzie i niedobitki w Indiach. Kilkadziesiąt tysięcy lat temu można je było spotkać także w Europie, Azji i obu Amerykach, Dwa tysiące lat temu były jeszcze na Bałkanach, w Persji (czyli obecnym Iranie), Indiach i Afryce.

Gdyby więc ktoś znał wyjaśnienie zagadki, jak mieszkańcy Kambodży zetknęli się z tymi kotami, proszę o informację.

Lubie!
0

Pocztówka

Zachód słońca

Zdjęcie, które prezentuje jest nudne. Można by rzec – typowo pocztówkowe. Brakuje tylko napisu „Pozdrowienia z Jastarnii” (oczywiście gdyby nie drzewa na horyzoncie). Zdjęcie nudne, ale okres w naszej podróży był ciekawy. Przedostawaliśmy się z Kambodży do Laosu. Najkrótsza droga wiodła rzeką – Mekongiem. Najpierw trzeba było dojechać do rzeki, potem wsiedliśmy na łodzie motorowe, które z wielką prędkością mknęły po wodzie.

Przyznaję, że miałem duszę na ramieniu, ale na szczęście szaleńczy pęd skończył się dobrze – dotarliśmy do posterunku granicznego. Było tam więcej turystów. Wszyscy wiedzieli, że pogranicznicy biorą w łapę, ale jakoś się umówiliśmy, że nie dajemy. Negocjacje po stronie kambodżańskiej trwały krótko i przeszliśmy bez płacenia. Laotańczyk był twardszy, więc po godzinie negocjacji zapłaciliśmy po dwa dolary i otrzymaliśmy opieczętowane paszporty.

Potem była podróż wolnymi łodziami po stronie laotańskiej. Zrobił się wieczór i wtedy zrobiłem kilka tych „pocztówkowych”. Zwieńczeniem długiego dnia było wynajęcie domków na wyspie Don Khon, gdzie spędziliśmy kilka leniwych dni.

Lubie!
0

Cegła

PłaskorzeĹşby w Sambor Prey Kuk

Brak weny. Powyższe zdjęcie zostało zrobione w świątyniach Sambor Prei Kuk. W przeciwieństwie do budowli Angkoru, te zostały zrobione z cegieł, więc zachowały się gorzej. Mimo to można podziwiać kunszt dawnych budowniczych.

Lubie!
0

Z każdej strony

Bajoński nos

Nie ma jednej recepty na dobre zdjęcie. Jest cała masa reguł, które sprawdzają się lepiej lub gorzej w różnych sytuacjach. Jedną z moich ulubionych i mających dość szerokie zastosowanie, jest taka, by próbować na fotografowany obiekt lub scenę spojrzeć na wiele różnych sposobów. Oczywiście czasem się nie da, bo obiekt znika, scena bezpowrotnie się zmienia itp. Ale fotografując coś w miarę nieruchomego, warto spróbować różnych podejść. Z daleka, z bliska, z lewej, z prawej, z góry, z dołu, kadr ogólny, zbliżenie na detal itp. Próbować kadrów już robionych, próbować i nowych. Obchodzić obiekt, zaglądać, patrzeć na niego pod różnymi kątami. Na szczęście współczesne karty pamięci są pojemne, a zrobienie dodatkowej klatki nic nie kosztuje. Warto więc próbować – tak, siak i owak. A nóż coś ciekawego wyjdzie.

Powyżej jedna z prób zrobienia trochę innego zdjęcia w Bajonie.

Lubie!
0

Bajońskie twarze

Twarze w Bayonie

Czy Bajońskie twarze mają coś wspólnego z bajońskimi sumami? Formalnie nic. Bajonskie sumy to olbrzymie kwoty. A Bajońskie twarze to twarze z Bajonu. Na upartego łączy je to, że wspomniane twarze są wielkie i jest ich multum. Tu akurat skali nie widać, ale można dostrzec, że jest ich sporo.

Lubie!
0

Gdzie ta przewaga

Przy Buddzie

Powyższe zdjęcie zrobiłem jedną z pierwszych lustrzanek dla mas, czyli Nikonem D70. Od tamtego czasu postęp technologiczny dokonał się spory, ale czy współczesnym aparatem zrobiłbym lepsze zdjęcie?

Raczej nie. Tak realnie, to przewaga jest tylko w tym, że matryce mniej szumią, więc można uzyskiwać czystsze zdjęcia (lub mniej poruszone). Cała reszta to bajery, które trochę pomagają i to bardziej w specyficznych sytuacjach. 24 miliony pikseli zamiast pięciu? Przydaje się, ale na ekran monitora wystarczy i 5.

Poprawić to zdjęcie można było raczej inaczej kadrując, by nie załapał się człowiek z lewej, by nie było butelki (?) w prawym górnym rogu. Ale do tego nie jest potrzebny lepszy sprzęt.

Lubie!
0

Ciągle pada

Ulewa w Angkor Wacie

Ostatnio pisałem o opoce, jaką jest ziemia. Czymś, co nam wydaje się nam pewne jak ziemia pod stopami, są na przykład pory roku. Ale to złudzenie. Bo na przykład na półkuli południowej obecnie jest lato, a w lipcu, sierpniu będzie zima. Oczywiście mówię o klimacie umiarkowanym między zwrotnikiem a biegunem. A przecież nie wszędzie są cztery pory roku. W takiej Kambodży są dwie.

Gdy byliśmy tam, akurat trwała pora deszczowa. I rzeczywiście, prawie codziennie po południu padało. Czasem pokropiło, czasem lało, ale prawie zawsze coś kapało. Ulewa z powyższego zdjęcia była jedną z większych. Co oczywiście nie przeszkadzało temu, żeby wcześniej tego samego dnia i rano następnego świeciło słońce.

Lubie!
1

Płaskorzeźby

384DSC_4307

Gdy przyglądałem się temu zdjęciu i zastanawiałem, co napisać, naszła mnie myśl, że w Angkorze prawie nie ma rzeźb. Pamiętam kamienne słonie, w jednym miejscu był byk, często wejścia były zwieńczone wizerunkami lwów albo słoni oraz był trędowaty król (trędowaty to współczesna nazwa, bo gdy posąg znaleziono, pokryty był mchem). Po za tym – same płaskorzeźby.

Były różne – bardziej płaskie, jak te w Angkor Wacie, które już pokazywałem, były też „głębsze”, jak te wyżej. Niektóre można śmiało nazwać dziełami sztuki, a inne, to rodzaj sztukaterii – misternie rzeźbione, wysmakowane, ale jednak powtarzane o twarzach nie wyrażających nic lub to samo.

Lubie!
0