Khmerski demon

Khmerski demonOstatnio znajomy wrzucił na FB link do artykułu zawierającego listę 30 niesamowitych opuszczonych miejsc. Oczywiście lista mocno subiektywna, by nie powiedzieć przypadkowa. Załapało się nawet cmentarzysko pociągów w Częstochowie, choć jako jedyne bez komentarza czy opisu.

Jest też Angkor, o którym trudno powiedzieć, że jest opuszczony. Przewalają się tam tysiące ludzi, bo to największy i jedyny szerzej znany zabytek Kambodży. Z tej to racji oraz z faktu, że Kambodża jest biedna, stanowi jej chyba największe dobro narodowe. Gdy my tam byliśmy, bilety były stosunkowo drogie i choć nie widzieliśmy jakichś zmasowanych działań czy służb kontrolnych, raczej nikt na gapę nie zwiedzał.

Zabytki nie są ogrodzone i nikt ich nie pilnuje przez całą dobę, więc pewnie by się dało, ale jednak ktoś te bilety sprawdzał i chodzenie bez nich było obarczone ryzykiem. Z drugiej strony spokojnie można było zaszyć się w jakimś pomieszczeniu, gdyby ktoś chciał robić zdjęcia przy pełni księżyca czy po prostu spędzić noc w ruinach. Pamiętam, że raz sam biegałem już po zachodzie słońca po którejś świątyni (dlaczego – nie pomnę) i gdybym po prostu gdzieś przycupnął, nikt by się nie doliczył, że jakiegoś turysty brakuje.

Lubie!
0

Chińska ulica

Chińska ulicaObecnie Chiny doganiają Zachód w liczbie samochodów. Wtedy oczywiście takie pojazdy były na ulicach, jaki i rowery czy skutery, ale moją uwagę zwróciło co innego (jeśli chodzi o komunikację): skutery elektryczne. Zdaje się, że obecnie są one chyba ślepą gałęzią rozwoju motoryzacji, ale w Chinach A.D. 2005 było ich sporo. Poruszały się bezszelestnie i można było zostać nieĹşle zaskoczonym przez Chińczyka nieomal wjeżdżającego w nas od tyłu takim właśnie pojazdem. W każdym bądĹş razie obecność takich pojazdów sprawia, że nie wystarczy nasłuchiwać, czy coś nadjeżdża, trzeba się również rozglądać.

Lubie!
0

Koniec świata

Kapusta pekińska w Kaszgarze - 3400 km od PekinuGdzie jest koniec świata? Nigdzie, Ziemia jest kulą (lekko spłaszczoną), więc nie ma końca. Obecność osi obrotu wyróżnia bieguny i rzeczywiście są to końce świata – odległe, trudno dostępne.

A z bardziej przyziemnych? Dla mnie cechy końca świata ma Kaszgar, skąd pochodzi powyższe zdjęcie. Po pierwsze bo Chiny – a to już daleko samo w sobie. Po drugie kraniec Chin. Co prawda geograficznie bliższy nam, ale jeśli chodzi o dostępność już nie. Sinciang, gdzie leży Kaszgar, to najbardziej zachodnia prowincja Kraju Ĺšrodka (ha! środek, więc jaki koniec?). Tyle tylko, że z Pekinu tam najdalej. Od naszej, zachodniej strony dostęp też nie jest łatwy. Po drodze jest Kirgistan, kraj względnie dostępny, ale – przynajmniej parę lat temu – dostanie się do Chin nie było stamtąd proste. A przynajmniej najkrótszą drogą, przez przełęcz Torugart. Trzeba było wynająć samochód, mieć odpowiednie papiery itp.

Na szczęście XXI wiek dotarł i tam, bo my załatwiliśmy wszystko przez… Internet. Firm wożących turystów trochę było i można je było znaleĹşć w Sieci. Tak więc wszystko ustaliliśmy z Polski. Musieliśmy się tylko dostać do Narynu, miasta niezbyt często odwiedzanego przez turystów. Dojechaliśmy tam autobusem, znaleĹşliśmy kwaterę i szwendaliśmy się dwa dni – niezbyt intensywnie, bo bolało mnie kolano.

Raz, gdy odpoczywaliśmy na murku, podszedł do nas miejscowy. Zaczął opowiadać, jak to był ekonomistą, miał własny interes, kupił samochód ciężarowy, po czym coś tam się zmieniło i zbankrutował. Utrzymuje go żona, która handluje na bazarze. Opowiadał o jakiejś koncesji, na którą potrzeba milion czy dwa dolarów, a da dostęp do ropy. Oczywiście nie mieliśmy przy sobie drobnych na koncesję. Na zakończenie poprosił o drobny datek na 50 g wódki. Mieliśmy, ale nie daliśmy.

Koniec świata występuje też w Argentynie, w Ushuaii, która dzierży tytuł miasta położonego najbardziej na południe. Polecam też inny Koniec świata.

Lubie!
0

Recykling i mleko

Recykling i mlekoCo Ty wiesz o recyklingu? Tak mógłby zapytać mieszkaniec mniej rozwiniętego kraju przedstawiciela cywilizacji zachodniej. U nas przetwarzenie to przeważnie przemielenie/stopienie i wykorzystanie w charakterze surowca. W Laosie na przykład puszkę po skondensowanym mleku przerabia się na lampę. W innych miejscach widziałem np. opony przerabiane na… wiadra.

W biedniejszych krajach przede wszystkim przedmioty żyją dużo dłużej. W Gruzji jechałem taksówką w wieku ponad 20 lat. Czytałem, że samoloty po wylataniu odpowiedniej liczby godzin lądują (sic!) np. w Afryce, gdzie dalsze lądowanie przychodzi im pewnie z większym trudem, ale przez jakiś czas udaje się.

A teraz o mleku. Zagęszczone mleko jest bardzo popularne w Azji południowo-wschodniej. Nie wiem, jak wykorzystują je mieszkańcy, ale turyści mogą kupić np. naleśniki polewane gęstą, słodką cieczą. Гущёнка jest też popularna za naszą wschodnią granicą. Ja też ją lubię, choć rzecz jasna w umiarkowanych ilościach.

Lubie!
0

Żar epoki

Ĺšwiątynie AngkoruJonasz Kofta śpiewał kiedyś, że chłodu użyczą tylko drzewa, tylko liście. Jeśli chodzi o zasadniczą wymowę tamtej piosenki, to zgadzam się w całej rozciągłości. Ale akurat podczas zwiedzania Angkoru chłodu zaznaje się w inny sposób. Oczywiście – fotografowie poważnie podchodzący do swojego hobby lub zawodu wstają z kurami (lub przed nimi) i gdy słońce wychyla się zza horyzontu, już czekają z aparatami gotowymi do strzału. Potem, gdy słońce jest w zenicie i praży, odsypiają w hotelach (lub segregują zrobione zdjęcia), by wieczorem znów pojawić się na stanowisku.

My tak nie robiliśmy, zwiedzaliśmy cały czas (z wyjątkiem nocy oczywiście). A w najgorszym upale najlepsze schronienie przed żarem dawały właśnie mury. Chciałoby się dodać „starożytne”, ale nie. Państwo Khmerów istniało w średniowieczu. Obecnie prezentuje się okazale, ale oczywiście tylko jako ruiny. Wtedy było największym miastem na świecie z imponującą liczbą miliona mieszkańców. Dla porównania Warszawa tę liczbę osiągnęła po raz pierwszy w roku 1925, kolejny po trzydziestu latach.

Lubie!
0

Oko w oko

Tukan zielonodzioby

Największą atrakcją okolicy, w której powstało to zdjęcie, są oczywiście wodospady Iguazu. Ale po stronie brazylijskiej jest też Parque des aves, który parkiem nie jest, raczej zoo. Ptasim zoo. Jego cechą charakterystyczną jest swobodny dostęp do ptaków. Teraz staje się to powoli standardem, ale wtedy było atrakcją. Ale nawet na dzisiejsze standardy dostęp do ptaków był bardzo swobodny. Ptaki czuły się dobrze, bo np. widzieliśmy polowanie na ryby (zakończone sukcesem).

Chyba najciekawszym okazem w zoo był tukan olbrzymi (ten najpopularniejszy, z pomarańczowym dziobem). Nie bał się ludzi i dało się go pogłaskać. Obadał też dziobem mój statyw. Można się było przekonać, że ten olbrzymi dziób jest leciutki, bo w środku pusty. A sam tukan wygląda jak model z plastiku. O ile się nie ruszał.

Lubie!
0

Uliczka

UliczkaOdwiedzając różne miejsca (a raczej wyjeżdżając z nich), zastanawiam się, jak będą wyglądały za rok, dwa, dziesięć czy dwadzieścia. Oczywiście w zdecydowanej większości z nich nie byłem i nie będę powtórnie. Jest tyle ciekawych rzeczy do obejrzenia, że trochę szkoda wracać tam, gdzie się już było. Choć wiem, że opinia inż. Mamonia z „Rejsu” ma też zastosowanie do miejsc wakacyjnego wypoczynku. Z drugiej strony taka Kambodża na przykład (ze zdjęcia powyżej), to nie jest typowy wypoczynek.

Tak czy inaczej – są ludzie, którzy odwiedzają dany kraj wiele razy i mogą się mienić znawcami. Ja dwa razy (podczas dwóch różnych wyjazdów) byłem tylko w Kirgistanie i w Indiach – nie licząc krótkiego tranzytu na Białorusi czy w Rosji. Kirgistan też był można rzec przejazdem, ale jednak spędziłem tam za drugim razem ok. tygodnia. Tyle tylko, że było to rok po roku, więc trudno mówić o jakichś zmianach. Nawet taksówkarz, który za pierwszym razem wiózł nas z Biszkeku do Oszu, był na tym samym bazarze rok póĹşniej.

Z Indiami było inaczej. Oba wyjazdy dzieliło jakieś pięć lat. Zmiany? Wtedy jeszcze nie było ich za wiele widać. Najważniejsza to dostępność bankomatów. W grudniu 1998 tropiliśmy to urządzenie z pomocą motorikszarza (z sukcesem). W 2003 napotykało się je co kilka ulic. W 2003 dzwoniliśmy z budek – punktów usługowych. Dostęp do poczty elektronicznej był rarytasem. Teraz turyści zabierają notebooki, żeby cały czas być „na fejsie”.

Ciekaw jestem, jak zmieniła się powyższa uliczka w Phnom Penh. Nawet na tamte standardy była w kiepskim stanie. Ale czy teraz jest w lepszym? Nie postawiłbym na to dużych pieniędzy.

Lubie!
0

Miasto w mieście

Santa Catalina, ArequipaDo Arequipy przyjechaliśmy, bo leży blisko kanionu Colca i źródeł Amazonki, które zamierzaliśmy odwiedzić. Nocleg znaleźliśmy przypadkiem – zaczepiła nas kobieta oferująca pokój – zostaliśmy. Teraz już nie pamiętam kolejności, ale zniknęliśmy na ponad tydzień, by pochodzić po górach. Chodziliśmy też po mieście i największym naszym odkryciem stał się klasztor św. Katarzyny (Santa Catalina).

Powstał w XVI wieku i przez ponad 400 lat był zamknięty dla osób postronnych. Od lat 70. ubiegłego wieku można go zwiedzać. Nie jest to jeden budynek, a miasto w mieście z urokliwymi wąskimi uliczkami. Budynki dodatkowo są pomalowane na jaskrawe kolory, więc jest to uczta dla oczu. Dość dodać, że Gosia stwierdziła, że chce tam zostać. Na szczęście dalej pojechaliśmy razem.

Lubie!
0

Zdumienie

Uliczny sprzedawcaJedną z lepszych okazji do robienia zdjęć w podróży są różnego rodzaju „imprezy” – uroczystości, festiwale. Często dla takich wydarzeń nawet jedzie się w jakieś miejsce, sprawdziwszy wcześniej w kalendarzu. My mieliśmy szczęście kilka razy i trafiliśmy na coś, o czym nie wiedzieliśmy. W Etiopii, w Indiach (dwa razy), w Wietnamie, w Boliwii.

Właśnie z tego ostatniego kraju pochodzi dzisiejsze zdjęcie. Powstało ze skierowania obiektywu w bok – bo wydarzenie właściwe dopiero zbierało się w sobie do wystartowania, ale też dla tego, że takie „boczne” kadry to wydarzenia same w sobie. To migawka z mikrokosmosu codziennych zdarzeń, które – gdy w nich tkwimy – wydają się nudne, wręcz rutynowe. Dopiero osoba z zewnątrz jest w stanie je docenić i wyłowić. A przynajmniej robi to dużo łatwiej. Dlatego też uważam, że w danym miejscu warto robić zdjęcia od razu, kiedy nasze zdumienie jest największe, mamy największą czułość wyłapywania ciekawych widoków. Druga faza pstrykania to okres, kiedy zapoznaliśmy się z tematem i *wiemy* co jest ważne, reprezentatywne dla tego tematu. Ważna jest i faza pierwsza i druga. Dopiero gdy je połączymy, uzyskamy kompletny zestaw zdjęć ilustrujący dany temat.

Lubie!
0

Twierdza kobiet

Banteay Srey

Bantay Srey była bardzo reklamowana przez przewodnik. Niestety, dotychczasowa metoda (rowery) zwiedzania w tym wypadku nie nadawała się. Ĺšwiątynia była daleko i wiodły do niej kiepskie drogi (choć potem odwiedziliśmy jeszcze odleglejszą, ale tam prowadziła droga asfaltowa). Wynajęliśmy więc tuk-tuka (z kierowcą) i pojechaliśmy. Po drodze złapała nas ulewa, był koniec pory deszczowej.

Bantay Srey zwana jest „Twierdzą kobiet” – nie dlatego, że zamieszkiwały tam jakieś azjatyckie odpowiedniczki Amazonek. Chodzi o kunsztowność zdobień (domyślam się, że męskie brutalne ręce do tego nie pasowały). Nas obiekt rozczarował, ale nie z powodu płaskorzeĹşb. Dlaczegoś był ogrodzony i nie dało się podejść blisko. Dodatkowo słońce stało za grubymi chmurami i było bardzo mało światła. Zdjęcia robione długim obiektywem wychodziły ruszone. Na kolejne odwiedzimy nie mieliśmy czasu ani pieniędzy. Tak to bywa…

Lubie!
0