Recykling i mleko

Recykling i mlekoCo Ty wiesz o recyklingu? Tak mógłby zapytać mieszkaniec mniej rozwiniętego kraju przedstawiciela cywilizacji zachodniej. U nas przetwarzenie to przeważnie przemielenie/stopienie i wykorzystanie w charakterze surowca. W Laosie na przykład puszkę po skondensowanym mleku przerabia się na lampę. W innych miejscach widziałem np. opony przerabiane na… wiadra.

W biedniejszych krajach przede wszystkim przedmioty żyją dużo dłużej. W Gruzji jechałem taksówką w wieku ponad 20 lat. Czytałem, że samoloty po wylataniu odpowiedniej liczby godzin lądują (sic!) np. w Afryce, gdzie dalsze lądowanie przychodzi im pewnie z większym trudem, ale przez jakiś czas udaje się.

A teraz o mleku. Zagęszczone mleko jest bardzo popularne w Azji południowo-wschodniej. Nie wiem, jak wykorzystują je mieszkańcy, ale turyści mogą kupić np. naleśniki polewane gęstą, słodką cieczą. Гущёнка jest też popularna za naszą wschodnią granicą. Ja też ją lubię, choć rzecz jasna w umiarkowanych ilościach.

Lubie!
0

Żar epoki

Ĺšwiątynie AngkoruJonasz Kofta śpiewał kiedyś, że chłodu użyczą tylko drzewa, tylko liście. Jeśli chodzi o zasadniczą wymowę tamtej piosenki, to zgadzam się w całej rozciągłości. Ale akurat podczas zwiedzania Angkoru chłodu zaznaje się w inny sposób. Oczywiście – fotografowie poważnie podchodzący do swojego hobby lub zawodu wstają z kurami (lub przed nimi) i gdy słońce wychyla się zza horyzontu, już czekają z aparatami gotowymi do strzału. Potem, gdy słońce jest w zenicie i praży, odsypiają w hotelach (lub segregują zrobione zdjęcia), by wieczorem znów pojawić się na stanowisku.

My tak nie robiliśmy, zwiedzaliśmy cały czas (z wyjątkiem nocy oczywiście). A w najgorszym upale najlepsze schronienie przed żarem dawały właśnie mury. Chciałoby się dodać „starożytne”, ale nie. Państwo Khmerów istniało w średniowieczu. Obecnie prezentuje się okazale, ale oczywiście tylko jako ruiny. Wtedy było największym miastem na świecie z imponującą liczbą miliona mieszkańców. Dla porównania Warszawa tę liczbę osiągnęła po raz pierwszy w roku 1925, kolejny po trzydziestu latach.

Lubie!
0

Zielone wzgórza

Pola herbacianeWszyscy pamiętamy piosenkę „Zielone wzgórza na Soliną”. Ja też, choć poza strzępkiem melodii i tytułowymi słowami w pamięci nie utkwiło mi wiele więcej. Każdy chwali swoje, ale muszę obiektywnie przyznać, że najbardziej zieloną zieleń widziałem nie w Bieszczadach, ale w Kambodży. Wjechaliśmy tam w okresie, kiedy dopiero wzrastał ryż, a pola były zalane wodą. I rzeczywiście – młody ryż jest bardzo zielony, a wrażenie to potęgowała olbrzymia powierzchnia pokryta roślinami.

Druga niesamowita zieleń, ale już tylko na zdjęciach, to herbaciane pola w Malezji. Na żywo były zielone, ale nie aż tak. Herbata potrafi być dużym drzewem, ale gdy się ją uprawia, jest formowana, by była krzakiem. Zbiera się oczywiście tylko świeże listki, więc są one (krzaki) nieustannie przycinane. Do zbierania herbacianych liści wykorzystywani są robotnicy ze Sri Lanki, bo Malezyjczycy okazali się za drodzy.

Lubie!
0

Oko w oko

Tukan zielonodzioby

Największą atrakcją okolicy, w której powstało to zdjęcie, są oczywiście wodospady Iguazu. Ale po stronie brazylijskiej jest też Parque des aves, który parkiem nie jest, raczej zoo. Ptasim zoo. Jego cechą charakterystyczną jest swobodny dostęp do ptaków. Teraz staje się to powoli standardem, ale wtedy było atrakcją. Ale nawet na dzisiejsze standardy dostęp do ptaków był bardzo swobodny. Ptaki czuły się dobrze, bo np. widzieliśmy polowanie na ryby (zakończone sukcesem).

Chyba najciekawszym okazem w zoo był tukan olbrzymi (ten najpopularniejszy, z pomarańczowym dziobem). Nie bał się ludzi i dało się go pogłaskać. Obadał też dziobem mój statyw. Można się było przekonać, że ten olbrzymi dziób jest leciutki, bo w środku pusty. A sam tukan wygląda jak model z plastiku. O ile się nie ruszał.

Lubie!
0

Uliczka

UliczkaOdwiedzając różne miejsca (a raczej wyjeżdżając z nich), zastanawiam się, jak będą wyglądały za rok, dwa, dziesięć czy dwadzieścia. Oczywiście w zdecydowanej większości z nich nie byłem i nie będę powtórnie. Jest tyle ciekawych rzeczy do obejrzenia, że trochę szkoda wracać tam, gdzie się już było. Choć wiem, że opinia inż. Mamonia z „Rejsu” ma też zastosowanie do miejsc wakacyjnego wypoczynku. Z drugiej strony taka Kambodża na przykład (ze zdjęcia powyżej), to nie jest typowy wypoczynek.

Tak czy inaczej – są ludzie, którzy odwiedzają dany kraj wiele razy i mogą się mienić znawcami. Ja dwa razy (podczas dwóch różnych wyjazdów) byłem tylko w Kirgistanie i w Indiach – nie licząc krótkiego tranzytu na Białorusi czy w Rosji. Kirgistan też był można rzec przejazdem, ale jednak spędziłem tam za drugim razem ok. tygodnia. Tyle tylko, że było to rok po roku, więc trudno mówić o jakichś zmianach. Nawet taksówkarz, który za pierwszym razem wiózł nas z Biszkeku do Oszu, był na tym samym bazarze rok póĹşniej.

Z Indiami było inaczej. Oba wyjazdy dzieliło jakieś pięć lat. Zmiany? Wtedy jeszcze nie było ich za wiele widać. Najważniejsza to dostępność bankomatów. W grudniu 1998 tropiliśmy to urządzenie z pomocą motorikszarza (z sukcesem). W 2003 napotykało się je co kilka ulic. W 2003 dzwoniliśmy z budek – punktów usługowych. Dostęp do poczty elektronicznej był rarytasem. Teraz turyści zabierają notebooki, żeby cały czas być „na fejsie”.

Ciekaw jestem, jak zmieniła się powyższa uliczka w Phnom Penh. Nawet na tamte standardy była w kiepskim stanie. Ale czy teraz jest w lepszym? Nie postawiłbym na to dużych pieniędzy.

Lubie!
0

Zbocze

Zbocze MuztaghatyNa temat tej wyprawy napisałem chyba wystarczająco. Kolejne zdjęcie z oddali, które daje trochę poczucie rozmiaru tej góry.

Lubie!
0

Miasto w mieście

Santa Catalina, ArequipaDo Arequipy przyjechaliśmy, bo leży blisko kanionu Colca i źródeł Amazonki, które zamierzaliśmy odwiedzić. Nocleg znaleźliśmy przypadkiem – zaczepiła nas kobieta oferująca pokój – zostaliśmy. Teraz już nie pamiętam kolejności, ale zniknęliśmy na ponad tydzień, by pochodzić po górach. Chodziliśmy też po mieście i największym naszym odkryciem stał się klasztor św. Katarzyny (Santa Catalina).

Powstał w XVI wieku i przez ponad 400 lat był zamknięty dla osób postronnych. Od lat 70. ubiegłego wieku można go zwiedzać. Nie jest to jeden budynek, a miasto w mieście z urokliwymi wąskimi uliczkami. Budynki dodatkowo są pomalowane na jaskrawe kolory, więc jest to uczta dla oczu. Dość dodać, że Gosia stwierdziła, że chce tam zostać. Na szczęście dalej pojechaliśmy razem.

Lubie!
0

Zdumienie

Uliczny sprzedawcaJedną z lepszych okazji do robienia zdjęć w podróży są różnego rodzaju „imprezy” – uroczystości, festiwale. Często dla takich wydarzeń nawet jedzie się w jakieś miejsce, sprawdziwszy wcześniej w kalendarzu. My mieliśmy szczęście kilka razy i trafiliśmy na coś, o czym nie wiedzieliśmy. W Etiopii, w Indiach (dwa razy), w Wietnamie, w Boliwii.

Właśnie z tego ostatniego kraju pochodzi dzisiejsze zdjęcie. Powstało ze skierowania obiektywu w bok – bo wydarzenie właściwe dopiero zbierało się w sobie do wystartowania, ale też dla tego, że takie „boczne” kadry to wydarzenia same w sobie. To migawka z mikrokosmosu codziennych zdarzeń, które – gdy w nich tkwimy – wydają się nudne, wręcz rutynowe. Dopiero osoba z zewnątrz jest w stanie je docenić i wyłowić. A przynajmniej robi to dużo łatwiej. Dlatego też uważam, że w danym miejscu warto robić zdjęcia od razu, kiedy nasze zdumienie jest największe, mamy największą czułość wyłapywania ciekawych widoków. Druga faza pstrykania to okres, kiedy zapoznaliśmy się z tematem i *wiemy* co jest ważne, reprezentatywne dla tego tematu. Ważna jest i faza pierwsza i druga. Dopiero gdy je połączymy, uzyskamy kompletny zestaw zdjęć ilustrujący dany temat.

Lubie!
0

Twierdza kobiet

Banteay Srey

Bantay Srey była bardzo reklamowana przez przewodnik. Niestety, dotychczasowa metoda (rowery) zwiedzania w tym wypadku nie nadawała się. Ĺšwiątynia była daleko i wiodły do niej kiepskie drogi (choć potem odwiedziliśmy jeszcze odleglejszą, ale tam prowadziła droga asfaltowa). Wynajęliśmy więc tuk-tuka (z kierowcą) i pojechaliśmy. Po drodze złapała nas ulewa, był koniec pory deszczowej.

Bantay Srey zwana jest „Twierdzą kobiet” – nie dlatego, że zamieszkiwały tam jakieś azjatyckie odpowiedniczki Amazonek. Chodzi o kunsztowność zdobień (domyślam się, że męskie brutalne ręce do tego nie pasowały). Nas obiekt rozczarował, ale nie z powodu płaskorzeĹşb. Dlaczegoś był ogrodzony i nie dało się podejść blisko. Dodatkowo słońce stało za grubymi chmurami i było bardzo mało światła. Zdjęcia robione długim obiektywem wychodziły ruszone. Na kolejne odwiedzimy nie mieliśmy czasu ani pieniędzy. Tak to bywa…

Lubie!
0

Tuk tuk

Tuk tukTuk tuk to dla mnie typowo azjatycki wynalazek. Pierwszy raz się z nim zetknąłem w Indiach, gdzie przejął rolę rikszy, dlatego można spokojnie nazywać go motorikszą. Podobne pojazdy są używane także w Afryce czy Ameryce Południowej. Pierwowzorem był jednak włoski pojazd – trójkołowa ciężarówka Piaggio Ape. Ten pojazd był potem produkowany na licencji w Indiach przez firmę Bajaj (ta firma jest chyba największym producentem tuk tuków na rynek indyjski). Podobny trójkołowiec miała w ofercie firma Daihatsu.

Obecnie motoriksze istnieją w różnych wersjach – te klasyczne (przynajmniej dla mnie) są dwuosobowe i rzeczywiście odpowiadają rikszy – z przodu kierowca, z tyłu kanapa dla dwóch pasażerów. Ale są też i takie, które można porównać do busa, bo za kierowcą mają dwa rzędy ławek, mieszczących kilku pasażerów.

Tuk tuki potrafią wiele, na przykład objechać świat.

Lubie!
0