Cegła

PłaskorzeĹşby w Sambor Prey Kuk

Brak weny. Powyższe zdjęcie zostało zrobione w świątyniach Sambor Prei Kuk. W przeciwieństwie do budowli Angkoru, te zostały zrobione z cegieł, więc zachowały się gorzej. Mimo to można podziwiać kunszt dawnych budowniczych.

Lubie!
0

To, co jest

443DSC_3919

Światło jest wszystkim

Można mi zarzucić, że ocieram się o banał, ale jest tak, jak piszę. Jednego przepisu na dobre zdjęcie nie ma. Jakość fotografii jest wypadkową wielu czynników, a ostateczny wynik nie jest średnią arytmetyczną ocen w kategoriach składowych, ale raczej geometryczną. Ma ona to do siebie, że dużo punktów w choćby jednej kategorii mocno podnosi ostateczny wynik, a z kolei wynik słaby mocno obniża całość.

Przykładowo – jeśli mamy super temat, a reszta jest w miarę ok, fotografia może być bardzo dobra. Jeżeli wszystko jest takie sobie, a ostrość wręcz fatalna – zdjęcie jest do niczego.

Przepis na dobrą fotografię, to: jeden wybijający się parametr, reszta przynajmniej na poziomie.

Śmiem twierdzić, że akurat światło ma trochę większy wpływ na całość niż inne elementy. Drogę krzyżową w Uyunii fotografowałem od początku do końca. Zmieniały się tematy, zmieniało i światło. Od późnopopołudniowego, przez ostre południowe, do wieczornego. I dopiero promienie rzucane znad horyzontu dawały fotografiom szczyptę magii.

Światło zachodzącego słońca szybko się zmienia i trwa krótko. Dlatego jeśli się tylko da, warto przygotować się na ten czas. A jeśli fotografowane obiekty się zmieniają i nie mamy na to wpływu, trzeba liczyć na łut szczęścia i brać to, co jest.

Lubie!
0

Koloryt

Wioska w górach Laosu

Dlaczego wyjeżdżamy na wakacje do odległych miejsc? Odpowiedź jest prosta: bo jest tam coś, czego nie mamy bliżej. Czasem chodzi o pogodę (w Egipcie latem nie pada jak nad Bałtykiem), czasem o jedzenie (np. uwielbiamy kuchnię grecką), czasem o warunki do uprawiania jakiejś aktywności (fale dla surferów, góry dla wspinaczy, rafy dla nurków). A przeważnie chodzi o całość – inne jedzenie, zapachy, ludzi, otoczenie.

Azja Południowo-Wschodnia oferuje inność globalną, bo trudno o wspólne cechy tych krajów i Polski. W krajach rozwiniętych od biedy wspólne są supermarkety, dostępność Pepsi i podobnych produktów, ale nawet one są różne. W Tajlandii np. piłem Pepsi o smaku cappuccino, której nigdy potem nie spotkałem.

Laos i Kambodża są jeszcze bardziej różne, bo w mniejszych miejscowościach nawet wspólnych elementów cywilizacyjnych jest na lekarstwo. O wioskach jak ta ze zdjęcia nawet nie wspominam.

Za to wspomnę o tym, ze taki stan nie będzie trwał wiecznie. Wszystko się zmienia, ludzie dźwigają się z biedy, kraje się rozwijają, przybywa infrastruktury i udogodnień dla turystów (oraz oczywiście mieszkańców). W globalnym świecie, gdzie każdy ma okienko do podglądania innych (telewizor lub komputer), łatwo rozbudzić aspiracje i to wiadomo w którym kierunku. Taki Laos może chcieć być jak Wietnam, Wietnam naśladuje Chiny, a Chiny spoglądają na Japonię czy Stany. To oczywiście uproszczenie, ale z grubsza tak to wygląda.

We mnie, turyście, odzywa się tęsknota za wszystkim tym, co znika i upodabnia się do tego, co znamy ze świata zachodniego. Czy będzie po co jeździć na drugi koniec świata, skoro wszystko tu i tam będzie takie samo? Oczywiście nie będzie, zawsze będzie lokalny koloryt, ale czy koloryt wystarczy, by uzasadnić taki wyjazd?

Lubie!
1

Też pustynia

Pustynia Atakama

Tak się złożyło, że w krótkim odstępie pojawiają się dwa zdjęcia z Atakamy. Dwa różne zdjęcia dodajmy, bo przecież każde miejsce ma wiele różnych oblicz. Także choć słowo pustynia kojarzy się dość jednoznacznie z bezkresną piaskownicą i pomarszczonymi wydmami, tak naprawdę pustynie są różne. Od piaszczystych, przez skaliste, solne do lodowych.

Pustynia nie zawsze jest też całkiem pusta. Ĺ»yją tam przecież i rośliny i zwierzęta, choć oczywiście specyficzne i trudno mówić o obfitości. Z drugiej strony są miejsca, gdzie roślin jest sporo – tu znowu zastrzeżenie – ale o różnorodności nie ma mowy. Pustynie płynnie przechodzą w półpustynie, gdzie suchych krzaczków czy różnych sukulentów jest dużo więcej.

A woda? Atakama słynie z niewielkich opadów, są wręcz miejsca, w których od początku prowadzenia pomiarów nie zanotowano najmniejszego nawet deszczu. To zdanie może być jednak lekką manipulacją. Atakama to tzw. pustynia mglista. Deszcz nie pada, ale jest mgła. A rośliny oczywiście się do takiej sytuacji przystosowują i czerpią wodę z „powietrza”.

Brak deszczu i obecność mgły wynikają ze specyficznego położenia Atakamy. Z jednej strony jest morze i zimny prąd Humboldta. Ochładza on powietrze, a wiadomo, że zimne mieści mniej wilgoci. Z drugiej strony są góry i Atakama leży w tzw. cieniu opadowym. Masy wilgotnego powietrza idą z głębi lądu, napotykają góry, unoszą się, ochładzają i wytracają wodę. Gdy przesuną się nad pustynię, nie ma już co z nich padać.

Lubie!
0

Taki sobie kraj

Góry Laosu

Laos to takie państwo, o którym się wie, że istnieje, ale przeważnie na tym wiedza przeciętnego człowieka się kończy. Jeśli ja wiem więcej, to tylko dlatego, że tam byłem.

Laos nie był miejscem ważnych historycznych wydarzeń (a już z pewnością ważnych dla nas), nie ma tam spektakularnych zabytków. Także teraz nie dzieje się tam teraz nic takiego, co by było przepustką do czasu antenowego czy kolumn gazetowych. Podsumowanie wiadomości z tego kraju na Gaziecie pl wygląda tak:

  • w 2014 w połowie maja rozbił się samolot (3 wiadomości),
  • w 2011 pojawił się gospodarczy wpis o regionie, przy okazji wymieniono Laos, bo przez ten kraj Chińczycy budują drogę (1 wiadomość),
  • ofiara ptasiej grypy – 2009 r. (1 wiadomość),
  • ciężarna Brytyjka złapana przy przemycie narkotyków, skazana na karę śmierci, zamienioną na dożywocie – 2009 r. (4 wiadomości).

Laos jest ciekawy choć by z powodu ustroju, bo jest jednym z nielicznych już krajów demokracji ludowej (która jak wiadomo z demokracją wiele wspólnego nie ma). Oprócz niego, w tym „elitarnym gronie” są sąsiedzi Laosu, czyli Chiny i Wietnam, a do tego Korea Północna, Kuba oraz… (kto zgadnie?) Nepal.

Lubie!
0

Był rozmach

Cuzko - Sacsayhuamán

Obecnie Cuzko jest stolicą regionu i ważnym ośrodkiem turystycznym. Jest punktem startowym dla odwiedzających Machu Picchu, a i samo ma wiele zabytków. Nic dziwnego – było stolicą imperium Inków.

Jednym z najciekawszych dla turystów miejsc jest Sacsayhuamán – kompleks, który w naszym przewodniku był jednoznacznie określany mianem twierdzy. Jednak Wikipedia podaje to tylko jako jedno z prawdopodobnych zastosowań. Do przypuszczenia sprowadza też twierdzenie, ze zygzakowate mury tworzyły zęby pumy, w kształcie której zbudowano miasto (to akurat jest fakt).

Tak czy inaczej – mi takie twierdzenia się podobają, bo wierzę, że kiedyś władcę, który o wszystkim decydował, stać było na taką ekstrawagancję – zbudować miasto w kształcie silnego, wojowniczego zwierzęcia, a w miejscu, w którym ma ono swoją broń (ostre zęby), uczynić miejscem obronnym. Może nawet to nie był wybryk – kiedyś dla ludzi symbolika stanowiła istotny element życia, który nie przegrywał tak łatwo z finansami, podstawowym obecnie motywem napędowym człowieka.

Gdyby kierować się finansami, takie miejsce z pewnością by nie powstało. Kamienne bloki są olbrzymie, największy waży ok. 350 ton, mierzy 9 metrów. Dostarczono jest z kamieniołomów odległych o 15 kilometrów i to bez dĹşwigów, tirów i asfaltowych dróg. Zdumiewa dokładność ich obróbki. Po kilkuset latach spasowane są idealnie, nie da się między nie wcisnąć nawet żyletki.

W tamtych czasach często była darmowa siła robocza w postaci poddanych. Ten aspekt akurat nie wydaje się godny podziwu. Ale już efekt pracy inkaskich robotników – jak najbardziej.

Lubie!
0

Gagatki

Pustynia Atacama

Jedno zdjęcie z pustyni Atakama już było. Pustyni… tak mi się skojarzyło, że w języku polskim słów związanych z „pustym” jest całkiem sporo – pustynia, pustelnia, pustka, pustkowie, pustak…

Nie mam żadnej historii związanej z Atakamą, ale będzie coś z innej pustyni – wysokogórskiej.

Kiedyś byliśmy w Etiopii i chcieliśmy wejść na najwyższy szczyt tego kraju – Ras Daszan. Gdy na niego wchodziliśmy, miał 4620 m, obecnie zmalał do 4550. Leży w parku narodowym – oczywiście górzystym, ale porośniętym gęsto roślinnością. Jednak gdy przyszliśmy w pobliże szczytu, krajobraz się zmienił. Ras Daszan jest wygasłym wulkanem i główne wzniesienie to fragment krawędzi kaldery. Wygląda tam jak na księżycu – brak jest roślinności (jedynie marne porosty), o zwierzętach nie wspominając.

Na wierzchołku zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia i przed zejściem zechciałem zostawić tam pamiątkę – do woreczka foliowego włożyłem swoją wizytówkę i przycisnąłem kamieniem. Odeszliśmy kilka kroków i za naszymi plecami rozległo się… krakanie. Jak spod ziemi wyrosły dwa kruki i zabrały się za moją wizytówkę. Zaczęliśmy krzyczeć i upuściły zdobycz. Obciążyłem worek kamieniami, przymocowałem i poszliśmy.

Od tej pory kruki nazywaliśmy gagatkami.

Lubie!
0

Miara postępu

Jedzenie w Bangkoku

Na pierwszy rzut oka cywilizacja wiąże się z postępem, oświeceniem i ogólnie pozytywami. Ale jak się dobrze zastanowić, są i minusy. Jednym z nich jest dostępność taniego, smacznego i lokalnego jedzenia.

Tendencja jest prosta – im bogatszy, bardziej cywilizowany, tym mniej jest straganów z przekąskami i tanich barów. A jeśli już są, to prezentują międzynorodowy standard, czyli hotdogi, hamburgery, frytki czasem kebab czy pizza. Tymczasem w wielu krajach, w których cywilizacja za mocno się nie rozpanoszyła, można tanio i dobrze zjeść nieomal na ulicy.

W Rosji (choć oczywiście częściej tam, gdzie cywilizacji mniej, czyli na prowincji) i niektórych krajach byłego ZSRR można kupić czeburiaki czy pirażoki (z zewnątrz jakieś ciasto, w środku jakieś nadzienie – mięsne, jajeczne, kapuściane czy ziemniaczane). W Boliwii były tukamany, w Argentynie (choć dość cywilizowana) empanady. Do jedzenia można doliczyć też napitki: w Etiopii delektowaliśmy się sokami z mango a w Indiach lassi.

W Tajlandii typowych lokalnych przekąsek nie stwierdziliśmy, choć na potrzeby turystów smażono naleśniki z bananami, rozłupywano kokosy itp. Za to pełno było ulicznych knajpek z jedzeniem. Wybór był spory, jedzenie smaczne (choć zdarzało się za ostre) i tanie. Jeszcze jednego nie można mu odmówić – bardzo kolorowe.

Lubie!
0

Z każdej strony

Bajoński nos

Nie ma jednej recepty na dobre zdjęcie. Jest cała masa reguł, które sprawdzają się lepiej lub gorzej w różnych sytuacjach. Jedną z moich ulubionych i mających dość szerokie zastosowanie, jest taka, by próbować na fotografowany obiekt lub scenę spojrzeć na wiele różnych sposobów. Oczywiście czasem się nie da, bo obiekt znika, scena bezpowrotnie się zmienia itp. Ale fotografując coś w miarę nieruchomego, warto spróbować różnych podejść. Z daleka, z bliska, z lewej, z prawej, z góry, z dołu, kadr ogólny, zbliżenie na detal itp. Próbować kadrów już robionych, próbować i nowych. Obchodzić obiekt, zaglądać, patrzeć na niego pod różnymi kątami. Na szczęście współczesne karty pamięci są pojemne, a zrobienie dodatkowej klatki nic nie kosztuje. Warto więc próbować – tak, siak i owak. A nóż coś ciekawego wyjdzie.

Powyżej jedna z prób zrobienia trochę innego zdjęcia w Bajonie.

Lubie!
0